Polifonia – wystawa Tomasza Mrozowskiego

0
226

Tomasz Mrozowski urodzony 3 marca 1973 roku w Mielcu. Ukończył Wydział Medycyny Weterynaryjnej na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu oraz malarstwo na Akademii Sztuk Pięknych im. Prof. Eugeniusz Gepperta we Wrocławiu. Mieszka i tworzy w okolicy Mielca, w południowo wschodniej części Polski. Ukryty przed światem w pracowni, poświęca się swojej pasji – malarstwu i ceramice. W jego pracach widać inspiracje mitologią oraz muzyką klasyczną. Stara się dokonać syntezy tych dwóch pojęć w celu stworzenia swej własnej etymologii oraz morfologii obrazu wszechświata z jednoczesnym wyeksponowaniem dystansu co do próby odkrycia sensu istnienia.

Prezentowane na wystawie Polifonia prace mają na celu ukazanie malarskiej wielogłosowości, której głównym zamysłem jest idea wielości w jedności.

Na gruncie tejże polifonii imitacyjnej wypracowałem zabiegi, które sprawiają, że powtórzenie tego samego szeregu elementów figuratywnych lub kolorystycznych można zrealizować w zadziwiająco różnorodnych wariantach. Tematy i kontrapunkty przekształcam na rozmaite sposoby dzięki czemu przekaz malarski staje się wielogłosowy, podczas gdy poszczególne poziomy wielopłaszczyznowej struktury są jednorodne i wykazują wysoki stopień dopasowania. Jeden element obrazu odsyła do drugiego zaś poszczególne części do całości. Taki sposób organizacji przestrzeni malarskiej był ideałem moich poszukiwań artystycznych. Efektem końcowym tych poszukiwań stała się polifonizacja malarstwa, w której ukazuję wielogłosowe związki nieskończoności ze skończonością, przy pomocy autorskich technik łączących malarstwo olejne na płótnie z ceramiką oraz akwarelę z atramentem na papierze. Tytułowa Polifonia to mój komentarz do dwóch reguł rządzących ludzkim istnieniem – konieczności i przypadku, do ich wzajemnego wpływania na siebie oraz do ich źródeł.

Malarstwo zadaje nam pytanie w jaki sposób widzieć to, czego wzrok nie jest w stanie znieść, tak jak nie może znieść śmiertelnego spojrzenia Meduzy. Perseusz zasłania się swoją tarczą, a odbite w niej spojrzenie Gorgony zabija ją samą. Jednak co ją zabija, czy jej własny wizerunek ujrzany w lustrze?… a może jednak coś gorszego, może jej anonimowość  – bo cóż pokazuje nam lustro – tylko odbicie, najbardzej brutalną rzeczywistość. Aby malować, trzeba zabić to, co widzialne, własną anonimowość. Dopiero po jej unicestwieniu można pogrążyć się w wizualnej zmysłowości.

Giorgio Agamben w zbiorze esejów „Profanacje” napisał:

„Cóż począć z własnymi wyobrażeniami? Należy je kochać i wierzyć w nie tak mocno, aż zapragniemy je zniszczyć, wypaczyć. Gdy w końcu okażą się puste i niespełnione, kiedy objawią nicość, z jakiej zostały utkane, dopiero wówczas będziemy mogli ocalić ich prawdę, uprzytomniając sobie, że Dulcynea, którą uratowaliśmy, nigdy nas nie pokocha”.

Zatem czym jest Polifonia? Jest wyobrażeniem człowieka, teraźniejszego Don Kichota stojącego na weneckim Zattere, czyli Fondamenta degli Incurrabili Josifa Brodskiego, na wybrzeżu nieuleczalnych – bo śmiertelnych.