Paltrinieri: rolą filozofii jest tłumaczenie

0
22

Z Gian Luigim Paltrinierim (wykładowcą filozofii teoretycznej i hermeneutyki filozoficznej na Uniwersytecie Ca’ Foscari w Wenecji) porozmawiamy o świecie, w którym przyszło nam żyć: poplątanym językowo, podlegającym wielkim zmianom i przyszłości niemożliwej do przewidzenia. Paltrinieri od dawna zajmuje się myślą Immanuela Kanta, a jednocześnie bada myśl Friedricha Nietzschego i Martina Heideggera (link).

Zacznijmy od trudnego pytania: biorąc pod uwagę, że specjalizuje się Pan w hermeneutyce filozoficznej, czyli dziedzinie filozofii, która przywiązuje szczególną wagę do kwestii języka, jakie wyzwania stawia rozwój sztucznej inteligencji przed filozofią języka i filozofią w ogóle?

Przede wszystkim cieszę się, że mam okazję zapoznać czytelników Gazzetta Italia ze specyfiką włoskiej kultury filozoficznej. Na tak postawione pytanie odpowiedziałbym, że wyzwania nie dotyczą jedynie filozofii języka, ale także innych dziedzin filozofii. Przede wszystkim chciałbym podkreślić, że są to wyzwania nie tylko dla filozofii. Ogromne znaczenie sztucznej inteligencji jest dla nas na porządku dziennym, a z punktu widzenia refleksji filozoficznej, która uważnie przygląda się temu, w jaki sposób ludzie zamieszkują świat, pojawia się mnóstwo pytań, ponieważ w grę wchodzi równie wiele konkretnych skutków. Pierwszy z nich dotyczy naszej relacji z narzędziami. Jedną z rzeczy, z których filozofia zdała sobie sprawę, jest to, że nie jest to po prostu kwestia odnoszenia się do sztucznej inteligencji jako narzędzia. To coś znacznie większego. Jeśli pojmujemy sztuczną inteligencję wyłącznie jako narzędzie, powtarzamy jedynie utarty schemat: jeśli obawiamy się jej skutków, mówimy, że kiedyś mogliśmy dysponować narzędziami, ale teraz już nie; a w istocie to my staliśmy się narzędziami narzędzi, podczas gdy powinniśmy ponownie przejąć nad nimi kontrolę. Z drugiej strony wygląda to następująco – jeśli spojrzymy jedynie z ufnością na sztuczną inteligencję, powiemy, że narzędzia, którymi dysponowaliśmy wcześniej były pełne ograniczeń. Obecnie rozwój ich możliwości sprawia, że nasze możliwości są nieograniczone. Cóż… takie podejście wymaga radykalnego przemyślenia. W istocie codziennie doświadczamy tego, że urządzenia cyfrowe i sztuczna inteligencja nie różnią się od nas lub świata, w którym żyjemy, a zatem stoją przed wyborem „narzędzie do naszej dyspozycji – narzędzie nie do naszej dyspozycji”. Na przykład uświadamiamy to sobie, gdy narzędzia się psują i przestają działać: to nie tylko brak dostępności narzędzia – przerywa się proces tkania naszego świata. Jeśli chodzi o włoską filozofię, to rzeczywiście można zaobserwować pogłębiającą się refleksję w tym obszarze. Przypominam prace Luciano Floridiego, który pracuje w Wielkiej Brytanii, i Maurizio Ferrarisa. Nie można jednak powiedzieć, że współczesna włoska filozofia skupia się w sposób szczególny na kwestii sztucznej inteligencji lub że rzuciła na to nowe spojrzenie. Namysł filozoficzny jest jednak wyczulony na radykalne zmiany wprowadzane w komunikacji i wiedzy przez technologię cyfrową i sztuczną inteligencję. To tak, jakby dziś aspekty inicjujące współczesność, osiągnęły swój najpełniejszy wymiar. Już w 1690 roku angielski filozof John Locke twierdził, że mówić to komunikować się, a komunikować się to informować innych o tym, co myślimy i czujemy. Cóż, dziś to sprowadzenie języka i komunikacji do przekazywania informacji osiągnęło apogeum dzięki technologiom cyfrowym. Niemniej refleksję filozoficzną uznaje się jako antidotum na uproszczenie, to znaczy na nadmierne uproszczenie, które dziś wpływa również na stosowanie języka, w którym wyrażają się relacje międzyludzkie. Oto jeden z problemów, który wiąże się również z kwestiami etycznymi i politycznymi: kiedy komunikacja między nami, ludźmi, zostaje sprowadzona do zwykłego przekazywania informacji, traci się bogactwo znaczeń, a relacyjność, która dokonuje się w naszej mowie i komunikacji, również staje się uboższa. Jeśli następnie weźmiemy pod uwagę fakt, że sztuczna inteligencja rozumie różnicę między prawdą a fałszem zgodnie z logiką binarną włączony-wyłączony, to do uproszczenia dodaje się kolejne uproszczenie. Wzbudza to zainteresowanie wielu włoskich filozofów, którzy – nie zapominając o wielu cennych możliwościach oferowanych nam przez nowe technologie – starają się przypomnieć o pierwotnym znaczeniu i bogactwie relacji, które łączą nas ze sobą, zarówno jako istoty ludzkie, jak i obywateli. Ten sam dyskurs można powtórzyć w odniesieniu do wiedzy. Poznanie czegoś oznacza bycie w relacji z tym czymś i bycie przekształcanym przez tę relację. Z drugiej strony konieczne jest gromadzenie danych, informacji, pojęć, ale to nie jest prawdziwa wiedza.

Jaka jest rola współczesnej filozofii w kontekście rosnącego wpływu globalizacji i wielojęzyczności? 

Słusznie podkreślasz kwestię języka. Włoska filozofia od zawsze przejawiała prawdziwe zamiłowanie Arystotelesem, według którego my, ludzie, jesteśmy żywymi istotami, które mają logos, które mają język, które wygłaszają przemówienia na etyczno-politycznej arenie miasta (polis). Jak wspomniano wcześniej, integralną częścią włoskiej wrażliwości kulturowej jest uznanie zasadniczego znaczenia relacji społecznych, złożonych z wypowiedzi i zwodniczych dyskursów, a jednak przepełnionych wieloma niuansami relacji międzyludzkich. Osoby, które zajmują się filozofią, nie boją się fałszu i matactw – wiedzą, jak je rozpoznać właśnie dlatego, że znają dyskursy i komunikaty, których odbiór nie jest uproszczony. W odniesieniu do globalizacji i wielojęzyczności można powiedzieć, że wyzwanie wynika z faktu, że przez wiele dziesięcioleci język angielski stał się językiem dominującym na świecie. Istnieje zatem pozorna angielska monojęzyczność, która jednak stoi w sprzeczności z ogromem naszej planety i wielością zamieszkujących ją ludów i kultur. Co ciekawe, kiedy filozofia zajmuje się niebezpieczeństwami monojęzyczności, podkreśla potrzebę tłumaczenia wielu języków używanych w Europie i na ziemi. Rolą filozofii jest dziś ,,tłumaczenie”. O ile tłumaczenie nie oznacza po prostu zastąpienia wyrażeń jednego języka obcego wyrażeniami innego języka, przy zachowaniu tych samych znaczeń. Zamiast tego, tłumaczenie polega na powiązaniu tego, co zarówno odległe, jak i odmienne, tworząc nowe znaczenia właśnie z jedności, która urzeczywistnia się w tłumaczeniu. Powtarzam, tłumaczenie nie oznacza, że coś jest takie samo dla wszystkich. Ja wyrażam to po włosku, podczas gdy Polak mówi to za pomocą swojego narzędzia, czyli języka narodowego. Tłumaczenie nie polega na zastępowaniu jednych znaków innymi, ale odwrotnie, na przełamywaniu homogenizacji i homologii, które powstają w zglobalizowanej monojęzyczności.

W którym kierunku, wedle Pana przewidywań, zmierza filozofia w nadchodzących latach w kontekście geopolitycznym i w jakie tematy, Pana zdaniem, powinna zaangażować się włoska filozofia? 

Muszę coś doprecyzować. Nie ma czegoś takiego jak filozofia włoska. W rzeczywistości włoska filozofia ma wiele głosów, różne podejścia, a prawie każdy uniwersytet odnosi się do szkoły filozoficznej, która zresztą pokazuje swój dynamizm właśnie poprzez gromadzenie niejednorodnych głosów. Na przykład w Wenecji istotne znaczenie miało magisterium Emanuele Severino, ale skończyli je nie tylko uczniowie wierni myśli swojego mistrza. Na poziomie uniwersyteckim specjalistyczne badania filozoficzne są niezwykle obszerne i różnorodne, choć niestety z trudem odgrywają istotną rolę w społeczeństwie i polityce. Wiąże się to z zagadnieniem, które chciałbym pokrótce omówić: bogactwo studiów i badań włoskiej filozofii ma swoje granice. Dziś Europa potrzebuje kantyzmu, ale włoscy filozofowie zawsze „woleli” Hegla od Kanta. Dziś Europa, a powiedziałbym, że cały świat, potrzebuje Husserla. Jednak my, Włosi, w tym ja, „wolimy” Heideggera. Europa potrzebuje oświecenia i kantowskiego nauczania par excellence: wiedzy o tym, jak oceniać, wybierać i działać w sposób istotny dla wszystkich, a nie tylko dla nas samych. Cóż, jestem przekonany, że jedną z osobliwości włoskich filozofii – w liczbie mnogiej! – jest artykułowanie bardzo cennych i ważnych przemyśleń, które są naprawdę godne uwagi, jednak zbyt skupionych na podkreślaniu wad nowoczesności, a nie zalet nowoczesnego, zdecydowanie nieredukowalnego nośnika relatywizmu i ekonomizmu. W końcu indywidualistyczna, kapitalistyczna i finansowa nowoczesność narodziła się w Anglii i Holandii (w XVII wieku), podobnie jak naukowe i wolnościowe oświecenie narodziło się we Francji (w XVIII wieku). Włoska kultura filozoficzna zawsze była bardziej zaangażowana w opracowywanie antidotum na tę nowoczesność „pochodzącą z zewnątrz”, postrzeganą jako coś destrukcyjnego zarówno dla relacji międzyludzkich, jak i przekazu historycznego. Podkreślam: choć istnieje ryzyko głuchoty na „zalety nowoczesności”, wszystko to jednocześnie wzbogaca i wyjaśnia bogactwo oraz subtelność włoskiej myśli filozoficznej. Potwierdzają to dwaj najważniejsi późno nowocześni myśliciele włoscy, Benedetto Croce i Giovanni Gentile, filozofowie równie wyrafinowani, co wpływowi.

Czy możemy zatem określić włoskich filozofów jako przedstawicieli mniejszości pełnej zasług, ale nieprzystających do współczesnego, światowego kontekstu filozoficznego, a tym samym niezdolnych do odciśnięcia na nim piętna? Czy możemy to również odnieść, na przykład, do Umberto Eco, Gianniego Vattimo, Giorgio Agambena i Ludovico Geymonata? 

Oczywiście, jeśli zadamy sobie pytanie o wpływ włoskiej tradycji filozoficznej na poziomie europejskim i światowym, musimy natychmiast uznać, że jest on ograniczony ze względu na użycie języka włoskiego, który jest dobrze znany tym, którzy zajmują się muzyką i sztuką, ale mało znany i mało tłumaczony przez zagranicznych filozofów. Uważam jednak, że włoskiej filozofii zaszkodziło zarówno to, że jest w przeważającej mierze krytyczna wobec pewnych aspektów myśli współczesnej, jak i niezdolność naszej klasy politycznej do zasięgania opinii filozofów. Z czterech nazwisk, które wymieniłaś, Eco, Agamben, Vattimo i Geymonat, dzieła przynajmniej trzech pierwszych przetłumaczono za granicą. Geymonat to szczególny przypadek. Był wybitnym uczonym, a także założycielem ważnej szkoły, ale jako obrońca racjonalnego, ateistycznego, naukowego i marksistowskiego ducha jest pod wieloma względami niereprezentatywny dla włoskiej filozofii i mało tłumaczony za granicą. Z drugiej strony Eco, choć był genialnym badaczem semiotyki, nie może być moim zdaniem uważany za filozofa. Z tej czwórki Gianni Vattimo i Giorgio Agamben są jedynymi, których nowatorskie spojrzenie weszło również do debaty międzynarodowej. Agamben zwłaszcza we współczesnym kontekście francuskim, począwszy od jego Homo sacer, Vattimo także w kontekście amerykańskim, dzięki jego dialogowi z Richardem Rortym i Johnem Caputo. Przynależąc do szkoły Luigiego Pareysona, Vattimo zdołał nadać sens etyczno-politycznym konsekwencjom chrześcijańskiego motywu teologicznego (Paweł z Tarsu): wcielając się w ludzkie ciało, chrześcijański Bóg wyzbył się swego absolutnego oddalenia, aby wejść w historię ludzkości i uwolnić ludzi od wszelkich prawd autorytarnych poprzez własną słabość.

Próbując przybliżyć nieco filozofię naszym czytelnikom, odnoszę się do krytyki stylu nowoczesności, o której Pan wspomniał. Wywodzi się Pan ze świata vintage, w którym podróżowanie oznaczało eksperymentowanie, wyruszanie, nawiązywanie znajomości, odkrywanie nowych miejsc poprzez zabawę. Zamiast tego, dziś podróżowanie oznacza podążanie ścieżkami już wydeptanymi przez bloggerów. Co Pan o tym sądzi?

Już od ponad 150 lat rozróżniamy podróżnika od turysty. Brytyjczyk Thomas Cook wymyślił turystykę w połowie XIX wieku. Podróżnik wystawia się na to, co znajdzie po drodze, turysta natomiast spotyka tylko to, co zaplanował. Dziś wszyscy jesteśmy turystami, nawet jeśli staramy się nimi być nie w sposób powierzchowny. Niemal obsesyjna potrzeba planowania, przewidywania i harmonogramów objęła również nasz czas wolny i chwile przyjemności. Jednak ci, którzy zajmują się filozofią, nie mogą zbyt pochopnie osądzać pogorszenia się doświadczenia podróżowania przez człowieka. To prawda, że młodsze pokolenia kierują się sugestiami influencerów i „już odbytymi podróżami”, ale pozostaje gra z zaskoczeniem i tym, co różni się od oczekiwań. Pozostaje z co najmniej dwóch powodów: ponieważ rzeczywistość jest zawsze bogatsza i bardziej nieprzewidywalna, niż moglibyśmy się kiedykolwiek spodziewać i zaplanować, a także dlatego, że to właśnie młodzi bawią się, nawet podczas podróży, w grę niezgodności, szukając tego, co różni się od tego, co zostało polecone czy doradzone. Być może częściej zdarza się, że osoby starsze wymagają, aby podróż odpowiadała planom!

Zakończmy rekomendacjami dotyczącymi lektury: czy mógłby Pan podać nazwiska trzech autorów tym osobom, które chciałyby zapoznać się ze współczesną filozofią włoską?

Pomijając wielu ważnych włoskich uczonych,  postaram się wspomnieć o trzech, którzy potrafią pisać także dla zwykłych czytelników. Pierwszym z nich jest Salvatore Natoli oraz jego publikacje: “L’esperienza del dolore” (tłum. Doświadczenie bólu) i „La felicità. Saggio di teoria degli affetti” (tłum. Szczęście. Eseje o teorii uczuć). Drugim wybitnym uczonym, którego proponuję, jest Roberto Esposito, który na przykład w „Communitas. Pochodzenie i przeznaczenie wspólnoty” oraz „Immunitas. Ochrona i negacja życia”, zastanawia się nad strategiami, za pomocą których społeczeństwo samo się uodparnia – z jednej strony chroniąc się przed tym, co uważa za niebezpieczne, ale z drugiej strony również zamykając się we własnym środowisku, wykluczając obcych. Na koniec wspomnę Donatellę di Cesare, która od kilku lat rozwija – cytując jeden z tytułów jej dzieł – „polityczne powołanie filozofii”. Do tego dodałbym na przykład „Stranieri residenti” (tłum. Cudzoziemcy) oraz „Democrazia e anarchia. Il potere nella polis” (tłum. Demokracja i anarchia. Władza w polis), w których zajmuje się dwoma obecnie naglącymi zjawiskami – zjawiskiem migracji oraz granicami i sprzecznościami władzy demokratycznej.