Na początku był Valentino

0
83

Pierwsza twarz kina, która rozkochała w sobie tłumy rozhisteryzowanych wielbicieli na całym świecie, tym samym przynosząc gigantyczne zyski dla producentów filmowych. Twarz pochodzącego z Włoch Rudolpha Valentino. Tajemniczego amanta, który zmarł w wieku zaledwie 31 lat.

Mały Rudolph we wspomnieniach matki nie był łatwym dzieckiem i nie zapowiadał się na kogoś, kto zapisze się na kartach historii świata. Jego matka pochodziła z francuskiej wsi, lubiła zabawę i taniec. Na jednej z takich potańcówek poznała młodego, niezwykle przystojnego włoskiego weterynarza Giovanniego D’Antonguella, pracującego w wędrownym cyrku. Wpadli w sidła miłości i szybko zorganizowali skromne wesele, a po ślubie przeprowadzili się do zakurzonego i mało atrakcyjnego miasteczka Castellaneta, nietkniętego upływem czasu. Rodolfo urodził się nad ranem 6 maja 1895 roku. Nadano mu imiona Rodolfo Alfonso Raffaello Piero Filiberto Guglielmi di Valentina d’Antonguella. We wspomnieniach matki już od maleńkości cechował się uporem, był chłopcem krnąbrnym nieposłusznym, awanturniczym, miał śliczną buźkę jak cherubinek. Jego siostry po latach wyznały, że był pupilem ojca, a matka nie potrafi ła nad nim zapanować. Już jako mały chłopiec przestał okazywać jej posłuszeństwo, odmawiał nawet pójścia do kościoła, a kiedy matka usiłowała go zmusić krzyczał i pluł dookoła. Był prawdziwą udręką, zwłaszcza po tym jak ojciec zabrał go z wizytą do stolicy prowincji Tarentu (wł. Taranto) z okazji specjalnych obchodów milenijnych, gdy nadszedł rok 1900. W wielkim mieście zobaczył życie, inne perspektywy, możliwości, zobaczył automobile i wielkie budynki. W oczach dziecka niewielka włoska mieścina Castellaneta zamieniła się w więzienną celę. Od tej pory był na dobre zdecydowany opuścić miasteczko.

Nauki pobierał w parafii u proboszcza oraz u miejscowych zamężnych kobiet i starych panien. Rodolfo nie cierpiał się uczyć, przez co ojciec sprawiał mu regularne lanie i zmuszał do uczęszczania na zajęcia, ale to nigdy nie skutkowało. Młody i przyszły gwiazdor kina urywał się z lekcji, chodził własnymi drogami na wagary bawiąc się w oliwnych gajach, wyobrażał sobie, że jest mocarnym mitycznym herosem lub mężnym wojownikiem. Uwielbiał przybierać różne role, maski, a jego fantazja i wyobraźnia była nieograniczona. Ta wyobraźnia doprowadziła go do tego, że w wieku 5 lat przeciął sobie w poprzek ostrą brzytwą prawy policzek. Blizna została mu na całe życie, a on kolegom z podwórka opowiadał, że ranę odniósł w trakcie jednego z licznych pojedynków, w którym rzecz jasna zwyciężył.

W wieku 11 lat ojciec Rodolfo zmarł, a on wraz z bratem musiał zatroszczyć się o matkę i siostrę. Musiał, ale niekoniecznie przechodziło mu to z łatwością, bowiem zamiast zarabiać na rodzinę nieustannie wdawał się w bijatyki z rówieśnikami, podkradał ostatnie oszczędności z domów sąsiadów, a nawet z portfela własnej matki. Odmawiał też wzięcia się do jakiejkolwiek pracy, był coraz bardziej nieposłuszny i mocno zafascynowany światem erotyki. Zaczął od niewinnych pocałunków, by przejść do seksualnych podbojów, którymi przechwalał się wśród włoskich nastolatków. W wychowaniu Rodolfo pomagała cała rodzina, ale i to nie skutkowało. W pewnym momencie jeden z kuzynów oświadczył, że jeśli ma być kryminalistą niech lepiej jedzie do Ameryki i tam nim zostanie, dzięki temu nie narazi całej rodziny na zhańbienie nazwiska. I tak też się stało, wuj pomógł nawiązać kontakty między Włochami a Ameryką. Na wyprawę do Nowego Świata wpływ miała nie tylko rodzina, ale i sąsiedzi, którzy ciesząc się, że opuści wieś, dołożyli się do budżetu, który miał mu wystarczyć na utrzymanie. 9 grudnia 1913 roku Rodolfo wsiadł na pokład liniowca Cleveland i obrał kurs na Nowy Jork. Dla wielu bliskich jedynym dokonaniem Valentino we Włoszech było opuszczenia ojczystego kraju.

Pierwsze miesiące pobytu w Ameryce nie były snem, ani z pewnością nowym, lepszym światem. Rodolfo nie mógł się utrzymać, zmieniał co chwilę prace, które nie przynosiły mu nawet podstawy na przeżycie. Błąkał się po ulicach w poszukiwaniu lepszego zajęcia, czasem spędzał noce na ulicy, czasem nocował u chwilę wcześniej poznanych ludzi. Żeby przeżyć żebrał o jedzenie w restauracjach. W końcu podjął pracę, która wyprowadziła go na prostą. Był tancerzem i chłopakiem do wynajęcia, żigolo, który dzięki niebanalnej urodzie rozkochiwał w sobie swoje majętne klientki. Następnie dołączył do wędrownego zespołu operetki, z którym powędrował do San Francisco, gdzie za namową aktora Normana Kerry’ego spróbował sił w filmie. To w tym czasie zmienił swoje nazwisko na Valentino. Początkowo były to niskiej jakości filmy nieme, w których liczyła się jak najbardziej przerysowana gra aktorska. Przez pierwszych kilka lat nakręcił niemal dwadzieścia tytułów, lecz przełom nastąpił w 1921 roku, kiedy do kin wszedł obraz „Czterech jeźdźców Apokalipsy”, a następnie ikoniczny dziś „Szejk”. Oba tytuły przyniosły mu ogromną popularność, zwłaszcza wśród kobiet. Stał się pierwszym popularnym męskim idolem kultury masowej do tego stopnia, że kiedy po wizycie w Europie zapuścił brodę, krytyka
fanów zmusiła go do jej zgolenia.

Sława Rudolpha Valentino wiązała się z licznymi skandalami, a te oczywiście związane były z przepięknym kobietami. Jego pierwsze małżeństwo z Jean Acker skończyło się po kilkunastu miesiącach. Wszystko przez fakt, że aktorka kina niemego nie chciała ze świeżo poślubionym mężem współżyć (podobno była lesbijką, która zgodziła się na małżeństwo by ratować swą gasnącą karierę filmową). Następnie w jego życiu pojawiła się Natacha Rambova, scenografka i kostiumografka, z którą ożenił się w 1922 roku. Ożenił się przed sfinalizowaniem rozwodu z Acker, co wywołało kolejny wielki skandal. Zaledwie kilka dni po ślubie funkcjonariusze zatrzymali go i wrzucili do więzienia, oskarżając o bigamię. Wkrótce małżeństwo Valentino z Rambovą zostało unieważnione i pobrali się ponownie w 1923 roku. Wiele osób z otoczenia aktora uważało, że Rambova przynajmniej częściowo spowodowała upadek Valentino, większość jego przyjaciół uznała ją za całkowicie kontrolującą i toksyczną dla jego kariery. I tak też się stało, wielka gwiazda zaczęła blednąć. Kino nieme jeszcze w latach 20. miało zajść jak słońce nad bulwarem w filmie Billy’ego Wildera. Valentino coraz częściej trafiał na strony gazet, które informowały o nienajlepszym stanie jego zdrowia. Podobno cierpiał na depresję.

Przy tym wszystkim Valentino miał jeszcze jedną nieodkrytą do dziś tajemnicę. Ze względu na jego męskość, dbałość o ciało, wygląd, idealnie dobrane kostiumy szeptano o jego homoseksualizmie. Na liście jego kochanków miał znaleźć się meksykański aktor Ramón Novarro czy francuski poeta Jacques Hébertot. Artykuły o jego męskich zalotach pojawiały się w prasie coraz częściej. By przerwać te komentarze zaczął interesować się boksem, a nawet uczestniczył w kilku walkach, które miały podkreślać jego męskość.

W sierpniu w 1926 roku Valentino przeżył załamanie nerwowe. Znajdowała się wówczas w hotelu, w Nowym Jorku. Podobno przez kilka dni nie wychodził z pokoju. Pewnej nocy nagle upadł i, po tym jak go odnaleziono, został przewieziony do szpitala. Lekarze w rozpoznaniu wpisali, że były to wrzody. Jego stan nie poprawił się po operacji, a wręcz się pogorszył. We wczesnych godzinach poniedziałkowego poranka 23 sierpnia rozmawiał z lekarzami o swojej przyszłości, by zaledwie kilka godzin później umrzeć w młodym wieku 31 lat.

Natacha poznała smutną nowinę w swoim zamku we Francji, otrzymała telegram z informacją o śmierci swojego byłego męża i pogrążyła się w głębokim smutku. Zamknęła się w swoim pokoju na kilka dni. Odmawiała jedzenia, jakichkolwiek kontaktów, rozmów, komentarzy. Jean Acker również odmówiła komentarza, oznajmiła tylko, że odszedł i nie warto nic więcej mówić. Największe show wykonała Pola Negri. Wiadomość dotarła do niej, kiedy była w hotelu w Hollywood, gdzie przez dzień i noc pracowała nad ostatnimi kadrami filmu „Hotel Imperial”. Aktorka zemdlała słysząc słowa o śmierci Valentino. Po upływie kilku chwil jej rozpacz przeszła w histerię, zaczęła wołać zmarłego na przemian to po polsku, to po angielsku. Hotelowy lekarz, do którego dołączył osobisty medyk aktorki zdołali pohamować emocje aplikując jej środki uspokajające. Tego samego dnia od razu pojawiły się w gazetach artykuły: „Gwiazda jest w stanie szoku, który uniemożliwia wydanie oświadczenia i prace nad filmem zostały przerwane”.

Ludzie, którzy czuwali pod szpitalem i jako pierwsi usłyszeli informację o śmierci włoskiego amanta, przyjęli ją równie emocjonująco. Zaledwie po upływie kilku minut zgromadzone pod szpitalem kobiety zaczęły lamentować i histerycznie krzyczeć. „Rudi umarł” – skandowały jednogłośnie. Niektóre z nich padały na chodnik, inne traciły przytomność. Do akcji musiała wkroczyć policja zbierająca z ziemi rozemocjonowane fanki. Z lamentu pod szpitalem wieść pomimo czasów, w których nie było Internetu i telefonów komórkowych, rozniosła się po całym świecie. Wszystkie gazety i radia informowały o najważniejszym wydarzeniu ostatnich miesięcy. Zmarła legenda, amant kina. W miastach całej Ameryki kobiety koczowały przy kioskach po kilka godzin, by kupić jakąkolwiek gazetę z jego nekrologiem. Tytuły rozchodziły się po kilku sekundach. Na wieść o śmierci Rodolfo, inny gwiazdor, Charlie Chaplin wyznał: „Śmierć Rudolpha Valentino to jedna z największych tragedii w historii kina”.

To co działo się po ogłoszeniu informacji o śmierci Valentino przeszło wszelkie oczekiwania. Globalna żałoba, masowe zamieszki czy załamania psychiczne wielu wyznawców jego talentu. Ostatnie życzenie zmarłego gwiazdora to publiczne wystawienie jego ciała dla fanów. Pracownicy zakładu pracowali przez całą noc balsamując ciało i wykonując stosowny makijaż. Zwłoki ubrane były w garnitur niezwykle elegancki, co najmniej jak na ceremonię rozdania Oscarów, trumna wykonana z brązu i srebra jak dla członka rodziny królewskiej. W międzyczasie, w domu pogrzebowym, przy trumnie stało czterech strażników honorowych Czarnych Koszul (podobno wysłanych przez Benito Mussoliniego). Późniejsze śledztwo ujawniło, że dom pogrzebowy wynajął strażników w ramach akcji promocyjnej.

Jego ciało zostało wystawione w kościele rzymskokatolickim św. Malachiasza. Dziesiątki tysięcy ludzi żegnało gwiazdora nierzadko będąc na skraju załamania. Fani zaczęli przytłaczać nowojorską policję, która wyznaczona była do pilnowania wydarzenia. The Smithsonian donosił, że tłum poza domem pogrzebowym liczył ponad sto tysięcy osób. W końcu wybuchły zamieszki, gdy żałobnicy walczyli, by jeszcze raz rzucić okiem na „włoskiego kochanka”. Pojawiły się nawet doniesienia o rozpaczliwych samobójstwach. Pogrzeb Valentino był wydarzeniem transmitowanym w radiu, o którym rozmawiano w każdej części świata. Na ceremonii obecna była oczywiście Pola Negri, która ku uciesze reporterów kilka razy zemdlała. Według aktora Bena Lyona, w dniu nabożeństwa zażądała, aby organizatorzy umieścili na trumnie Valentino ogromną kompozycję kwiatową, na której widniał napis „P-O-L-A”.

Ostatnie słowa gwiazdora to podobno: „Nie zaciągaj żaluzji. Czuję się dobrze. Chcę, żeby przywitało mnie światło słoneczne”. Tak też się stało. Nie umierał w cieniu, a w blasku, jak niegdyś. Przez dziesięciolecia po śmierci Valentino każdego roku w rocznicę śmierci do jego grobu przychodziła zawoalowana na czarno, tajemnicza kobieta i kładła na grobie pojedynczą różę. W końcu okazało się, że cała sprawa była chwytem reklamowym, mającym na celu podtrzymać fenomen dawnej gwiazdy kina.