Marek Bracha to zawodowy pianista promujący polską muzykę za granicą. Jest absolwentem dwóch renomowanych uczelni – Uniwersytetu Muzycznego F. Chopina w Warszawie oraz Royal College of Music w Londynie, a także laureatem wielu nagród i wyróżnień na krajowych i zagranicznych konkursach pianistycznych.
Podczas naszej rozmowy Marek opowiedział mi o różnych obliczach pracy zawodowego muzyka, podróżach i miłości do lokalnej kuchni.
Dlaczego wybrałeś pianino?
Mając pięć-sześć lat zacząłem uczęszczać na zajęcia umuzykalniające. Potem u nas w domu pojawił się pierwszy instrument – stare, przedwojenne, wielkie pianino. Był to instrument z duszą, miał swój charakterystyczny dźwięk. Myślę, że to ono wpłynęło na mój wybór.
Jak długo może trwać kariera pianisty?
Kiedy wychodzimy na scenę i traktujemy grę jako zawód, to można to robić do momentu, kiedy starcza nam sił i mamy potrzebę występowania dla ludzi. Oczywiście – jak w każdym innym zawodzie – istnieje tu coś takiego jak syndrom wypalenia się, ale sądzę, że u pianistów pojawia się rzadko. Występowanie jest jak narkotyk, naprawdę uzależnia!
W jakim repertuarze czujesz się najlepiej i dlaczego?
Bardzo dobrze czuję się w stylistyce romantycznej – mam tu na myśli takich kompozytorów jak Schumann, Brahms czy Schubert. Gram także na instrumentach historycznych i interesuję się praktykami wykonawczymi XVIII i XIX wieku. Oprócz tego, sięgam po repertuar współczesny oraz dokonuję prawykonań. Właściwie im jestem starszy, tym czuję większą potrzebę poszerzania repertuaru pod względem wykonawczym.
Czy jako profesjonaliście zdarza ci się jeszcze mylić?
Oczywiście, jestem człowiekiem i zdarza mi się pomylić. To właśnie czynnik ludzki jest w tym zawodzie priorytetowy – przecież gramy dla ludzi!
Czy można powiedzieć, że podróże są nieodłącznym elementem życia muzyka?
Podróże zdecydowanie wpisują się w zawód pianisty. Nie ma takiej możliwości, żebym mieszkał w jednym mieście, grał tylko w nim i z tego się utrzymywał. Oczywiście podróże bywają ciężkie – odbijają się często na koncentracji czy kondycji fizycznej. Jednak taki styl życia jest szalenie ekscytujący i nie da się z niego zrezygnować, czy powiedzieć ,,to nie dla mnie’’.
Wiem, że kilka razy koncertowałeś we Włoszech i chętnie tam wracasz. Dlaczego?
Bardzo lubię grać we Włoszech, przede wszystkim ze względu na wdzięczną publiczność, świetne fortepiany i malowniczą scenerię koncertową. Kilka razy występowałem np. w Rzymie, jednak najmilej wspominam koncert noworoczny w San Cassiano. We Włoszech uwielbiam także lokalną kuchnię i wina. Czasami zdarza mi się tam pojechać tylko po to, by odwiedzić moje ulubione winnice.
W czerwcu 2013 roku Narodowy Instytut Fryderyka Chopina wydał Twoją debiutancką płytę solową. To było Twoje pierwsze profesjonalne nagranie?
Miałem już za sobą kilka nagrań roboczych w trakcie studiów, ale tak, to było moje pierwsze profesjonalne nagranie. Płyta powstała dzięki stypendium ,,Młoda Polska”, które przyznało mi Narodowe Centrum Kultury. Miałem także ogromne szczęście, że projektem zainteresował się Narodowy Instytut Fryderyka Chopina i że dyrektor Stanisław Leszczyński wyraził chęć wydania tej płyty pod szyldem Instytutu. Spotkało mnie ogromne wyróżnienie, a współpraca z profesjonalnym zespołem nagraniowym była dla mnie zaszczytem.
Na płycie znalazły się różne utwory Fryderyka Chopina. Czym kierowałeś się przy ich wyborze?
Nie chciałem nagrywać recitalu chopinowskiego, bo uważam, że takie płyty są często zbyt eklektyczne i zazwyczaj złożone tylko z „hitów”, które zna publiczność. Na mojej płycie pojawiają się różne formy muzyczne, których wspólnym mianownikiem jest taniec – oprócz polonezów i mazurków można znaleźć tam także walce, tańce szkockie oraz balladę w metrum tanecznym. Wyboru tych utworów dokonałem sam – zadbałem o to, by repertuar był jak najbardziej spójny i czytelny.
Gdzie usłyszymy Cię w maju?
Serdecznie zapraszam wszystkich 17 maja do Żelazowej Woli, gdzie o godzinie 15:00 wykonam recital chopinowski.
Oficjalna strona internetowa Marka Brachy: http://www.marekbracha.pl/.