Asiago – wyżyna cudów

0
67
Widok ze szczytu Caldiera

tłumaczenie pl: Karolina Ciupka

Do lipca zeszłego roku rozmowa o Asiago była dla mnie i dla kilku innych nieuleczalnych graczy, równoznaczna z zaciętymi walkami toczonymi w Ryzyko. Gra planszowa, której nie można się oprzeć, która potrafi na długie godziny skupić uwagę na strategicznych ruchach, taktycznych odwrotach i zaciekłych atakach. Ale co Asiago ma wspólnego z Ryzykiem? Sęk w tym, że wszyscy jesteśmy wiecznie młodzi. Jak za czasów liceum i studiów, gdy co tydzień spotykaliśmy się na rozgrywkę w moim domu, lub kilkaset metrów dalej, u mojego drogiego przyjaciela Carlo, na Zattere w Wenecji, tak i dziś, jak gdyby nic się nie zmieniło, spotykamy się przynajmniej raz w roku, z kostką do gry w ręce, gotowi wykrzyknąć: “atakuję Kamczatkę”!

Po ukończeniu studiów, Carlo przeniósł się do wspaniałej willi w Asiago, którą razem ze swoją pracowitą życiową partnerką Donatą, przemienił w przytulne B&B Ai Tre Larici. Miejsce, które od lat gości nas w trakcie weekendów poświęconych na rozgrywki w Ryzyko, podczas których czwórka panów w średnim wieku, przy dźwiękach muzyki lat 80., zamyka się w salonie, żeby grać bez wytchnienia; dozwolone przerwy przeznaczone są wyłącznie na jedzenie, spanie i toaletę. 

“Ale kiedy w końcu przyjedziesz do Asiago i zostaniesz kilka dni nie spędzając całego czasu na rozgrywkach w Ryzyko?” pytali od lat Carlo i Donata, którzy nie bez powodu byli dumni z tej wyżyny cudów, w której piękno krajobrazu styka się z historią, głównie z czasów I Wojny Światowej, która na tych ziemiach odcisnęła niezmywalne piętno. To jasne, że wyżyna Asiago jest znana i nie można powiedzieć, że nic o niej nie wiedziałem, ale trzeba przyznać, że nigdy tak naprawdę nie poświęciłem się jej odkrywaniu. 

Punkt zwrotny w lipcu tego roku został strategicznie zaplanowany przez Donatę, która zaprosiła mnie do zaprezentowania mojej powieści “Corte Polacca” (Wydawnictwo Austeria 2023) w eleganckim ratuszu w Asiago. Wiedziała, że zatrzyma mnie to na miejscu przez kilka dni. I tak się stało! 

Pierwszym punktem wyjazdu było wejście, razem z towarzyszami podróży: Agatą, Alessandro, Anią i Stefkiem na Ortigarę, szczyt o wysokości 2106 m n.p.m, leżący na granicy Wenecji Euganejskiej i regionu Trydent-Górna Adyga, słynny z krwawej bitwy o tej samej nazwie, która pomiędzy 10 a 29 czerwca 1917 roku zgromadziła aż 400 tysięcy żołnierzy zarówno z włoskich, jak i austro-węgierskich oddziałów. Wydarzenia tej bitwy zostały upamiętnione przez liczne tablice umieszczone wzdłuż szlaku biegnącego przez sam środek lasu sosnowego. Można się tu natknąć także na kościółek Lozze, czyli dawny przyczółek w Baito Ortigara, a także na kilka odcinków okopów, aż w końcu dociera się na szczyt, gdzie w 1920 roku umieszczono złamaną kolumnę z napisem “Aby nie zapomnieć”. 

Mimo zmęczenia, które towarzyszyło nam po zdobyciu Ortigary, ruszyliśmy dalej, bardziej sercem niż ciałem, w kierunku kolejnego szczytu – Caldiera (2124 m n.p.m), na który dotarliśmy wycieńczeni, ale szczęśliwi. Po czym ruszyliśmy w drogę powrotną, aby stawić się wieczorem przed Carlo i Donatą dumni, że możemy opowiedzieć im, jak pokonaliśmy całą trasę. 

Następnego dnia, wciąż jeszcze czując zakwasy w nogach, dojechaliśmy do schroniska “U Alessio”, położonego na 1658 m n.p.m. skąd okrężną drogą ruszyliśmy w kierunku szczytu Larici, skąd wróciliśmy, wygłodniali, z powrotem do schroniska. Tam obficie posililiśmy się “górską zupą” (czyli połączeniem zupy jarzynowej i naszego krupniku), a także grillowanym mięsem z polentą i oczywiście tartą jagodową i filiżanką kawy! 

Wyczerpani poprzednimi wędrówkami, na cel trzeciej wyprawy obraliśmy Fort Corbin, do którego mogliśmy dojechać samochodem. Usytuowany w bliskim sąsiedztwie góry Cengio i miasta Treschè Conca, fortyfikacja Corbin, była jednym z włoskich fortów stanowiących linię obrony w paśmie gór Alp Wschodnich. Budowana od 1906 roku, na ostrodze wystającej nad doliną Astico, w celu obrony doliny przed ewentualnymi atakami wojsk Austro-Węgier, w rezultacie odegrała w konflikcie marginalną rolę. Opuszczona od końca lat dwudziestych ubiegłego wieku, fortyfikacja Corbin została po II Wojnie Światowej odrestaurowana i rozbudowana przez rodzinę Panozzo, która stworzyła z niej interesujące muzeum poświęcone I Wojnie Światowej. Forteca, oprócz przedstawienia dobrze zachowanej, mimo znajdowania się na wolnym powietrzu, struktury i wnętrza budowli wojskowej, oferuje także niesamowite widoki i małe, ale interesujące muzeum obiektów z lat wojennych (1915-1918). 

Ratusz w Asiago

Intensywność tych trzech dni w Asiago nie odwróciła jednak mojej uwagi, którą zawsze poświęcam wszystkiemu, co ma związek z Polską. Dlatego z przyjemnością podkreślam, że wiele napisów i tablic pamiątkowych na Ortigarze ma również tłumaczenia na język polski, co przypomniało mi, że między Włochami a Polską, w czasie I Wojny Światowej, istniało pewnego rodzaju tajne porozumienie, które skłoniło wielu Polaków do dezercji z armii austro-węgierskiej, aby przyłączyć się do Włochów, w nadziei, później zrealizowanej, że klęska Wiednia otworzy Polakom drzwi do odrodzenia się państwa polskiego.

Gdy myślę o najsłynniejszym mieszkańcu Asiago, a mianowicie o sławnym pisarzu Mario Rigoni Stern’ie, autorze m.in. arcydzieła „Sierżant w śniegu”, w którym opowiada o skomplikowanym i nieszczęśliwym odwrocie z Rosji podczas II Wojny Światowej, od razu nachodzi mnie myśl, że po podpisaniu przez Włochy rozejmu z Aliantami, sierżant Rigoni Stern został uwięziony wraz ze swoimi ludźmi w obozie koncentracyjnym w Olsztynku, skąd po dwóch latach został uwolniony dzięki wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej. Tym sposobem wyruszając z Mazur dotarł pieszo aż do odległego Asiago.

Również ostatniego wieczora w Asiago Polska po raz kolejny, jakby przypadkiem, zostaje bohaterką naszych opowieści, gdy podczas kolacji Carlo i Donata powracają pamięcią do czasów, gdy ich dzieci były małe, a wsparciem była dla nich Agnieszka, niezłomna dziewczyna z Katowic, która gotowała z nimi polskie zupy, w zimie odśnieżała, a na co dzień podnosiła ich na duchu i była dla nich nieocenioną pomocą.

Kościół Lozze

Przyznaję, że opuściliśmy Asiago z poczuciem, że dopiero zaczynamy prawdziwie odkrywać ten wyjątkowy rejon, razem z jego nieodkrytymi górskimi ścieżkami, pośród pastwisk, jezior, okopów i fortów. Z naturą, która zachwyca o każdej porze roku, także w zimie, gdy można wędrować na rakietach śnieżnych, czerpiąc z bogatej oferty wydarzeń kulturalnych, obejmującej kino, prezentacje książek, koncerty, a także inne atrakcje, wśród których znajdziemy jedno z najważniejszych obserwatoriów astronomicznych we Włoszech, które pozwala nam odkryć sekrety naszej galaktyki. 

Jest to też region obfity w produkty rolno-spożywcze, spośród których wyróżnia się słynny ser Asiago DOP, eksportowany na cały świat, a także rozmaite miody i dżemy.

Jeżeli chcecie ostatecznie rozwiać wątpliwości, czy warto odwiedzić Asiago (i wziąć udział w rozgrywce w Ryzyko, gdybyście przypadkiem odwiedzili Ai Tre Larici), rzućcie okiem na stronę.

Twierdza Corbin