Z pozoru mogłoby się wydawać, że Sopot, „letnia stolica Polski” i znany europejski kurort, nie posiada żadnych związków historycznych z Włochami. Ten malowniczy teren o szczególnym klimacie, z jednej strony graniczący z Bałtykiem, z drugiej chroniony przez zalesione, morenowe wzgórza Pojezierza Kaszubskiego, został odkryty w 1807 roku przez alzackiego lekarza w służbie Napoleona, Johanna Georga Haffnera, który natychmiast dostrzegł jego potencjał jako idealnego miejsca na wypoczynek i morskie terapie. Kiedy Bonaparte wycofywał się do Francji po porażce poniesionej w Rosji, Haffner zdecydował się osiąść w Sopocie i założył tam pierwszy w Europie kompleks kąpielowy. Sopot stanowił wówczas część Prus, a talasoterapia cieszyła się dużą popularnością wśród niemieckiej społeczności i dlatego w drugiej połowie XIX wieku, kiedy powstała linia kolejowa łącząca Berlin i Gdańsk, w krótkim czasie wybudowano tam wiele uroczych, eklektycznych willi i pałacyków, których styl określano mianem „niemieckiego romantyzmu”. W ten sposób w czasach Belle Époque Zoppot, którego liczba mieszkańców wzrosła w międzyczasie do 10 000, zyskał miano jednego z najbardziej eleganckich i najchętniej uczęszczanych nadmorskich kurortów w Europie. Swojej pozycji miasto nie straciło ani w okresie międzywojennym, kiedy zostało anektowane do Wolnego Miasta Gdańska, ani w czasie okupacji nazistowskiej w latach 1939-1945, ani w roku 1945, kiedy Sopot powrócił w granice Polski, będącej wtedy w strefie wpływów sowieckich, ani po 1989, kiedy polityka kraju na nowo zwróciła się w kierunku wschodnich sąsiadów. Wielokrotne zmiany systemów politycznych Sopot przetrwał bez szwanku i pozostał znaną nadbałtycką miejscowością wypoczynkową, odwiedzaną głownie przez Niemców, Polaków i Skandynawów. I choć nie łatwo jest znaleźć tutaj ślady związków z innymi częściami Europy, to można doszukać się także włoskich akcentów. Dziwne byłoby, gdyby było inaczej, jako że w Sopocie, w mieście, w którym kwitnie życie towarzyskie, „savoir-vivre” odgrywa bardzo ważną rolę – a na tym polu Włosi mają się czym pochwalić.
Może za sprawą przypadku (a może wręcz przeciwnie) właśnie w Sopocie powstało Stowarzyszenie Miłośników Włoch „Italianissima”, które za cel stawia sobie popularyzowanie w Polsce włoskiej kultury – począwszy od muzyki i sztuki, a skończywszy na literaturze i kuchni. Wystarczy odwiedzić stronę stowarzyszenia (www.italianissima.com.pl), by przekonać się, że to nie są żarty. Na stronie startowej pod sloganem brzmiącym „Zakochaj się w Italii” czytamy: „Jeśli kochasz życie i jego przyjemności (…), jeśli kochasz dobrą kuchnię i wino – jesteś jednym z nas. Wszystko to znajdziesz w Italii, tak bliskiej polskiemu sercu i tak bogato obdarzonej przez naturę. Z oczarowania Italią, jej mieszkańcami, włoskim stylem i radością życia zrodził się pomysł organizowania wypraw kulinarnych, które zaspokajałyby wszystkie zmysły!” My z kolei, by zaspokoić naszą ciekawość, postanowiliśmy spotkać się z założycielkami stowarzyszenia, Hanną Baranowską i Aliną Żołnierkiewicz, żeby dowiedzieć się, co zainspirowało je do napisania tak pięknych słów.
„W 2007 roku wybrałyśmy się na zorganizowaną wycieczkę na Sycylię” – mówi Hanna Baranowska, dyrektor i współzałożycielka stowarzyszenia. „Fascynująca podróż, wspaniałe miejsca, luksusowy hotel. Już wtedy Italia nie była nam obca, znałyśmy język, kulturę, kuchnię i właśnie dlatego podczas tej wizyty, jedzenie bardzo nas rozczarowało. Jednego razu zamówiłyśmy prosciutto z melonem, i melon, którego nam podano, był niedojrzały, a to był wrzesień! Wyobrażasz to sobie?! Znalezienie niedojrzałego melona na Sycylii we wrześniu jest nie lada sztuką! Na dodatek, zamiast prosciutto, na talerzu leżały grube plastry wędzonej szynki tyrolskiej! Pomyślałyśmy: jeśli Polak odwiedza Włochy po raz pierwszy i próbuje takiego niedobrego jedzenia, jak będzie wspominał ten wspaniały kraj?” Pomimo bolesnego kulinarnego rozczarowania Hanna i Alina wracają do Polski wciąż zakochane po uszy w Italii i decydują się przejść do kontrataku. Tak rodzi się pomysł stworzenia grupy miłośników Włoch, której celem byłoby wprowadzanie Polaków w enokulinarne tajniki Półwyspu Apenińskiego. „Chciałyśmy, żeby Polacy spróbowali prawdziwej włoskiej kuchni!” – dodaje Alina Żołnierkiewicz, wicedyrektor stowarzyszenia i nauczycielka języka włoskiego. „Zaczęłyśmy więc organizować spotkania enokulinarne w dobrych włoskich restauracjach w Polsce, by dzielić się doświadczeniami i opiniami, ale przede wszystkim chciałyśmy stworzyć okazję do spotkań towarzyskich we włoskim duchu.” Założone w 2008 roku w Sopocie stowarzyszenie „Italianissima” w ramach swojej działalności organizuje także wyprawy do Włoch. Początkowo były to głównie podróże turystyczno-kulinarne, ale z biegiem czasu działalność stowarzyszenia poszerzyła się o organizację rozmaitych wydarzeń kulturalnych związanych z muzyką, kinem, literaturą czy sztuką. „Na początku nie miałyśmy zamiaru tworzyć oficjalnie zarejestrowanego stowarzyszenia” – kontynuuje Alina – „jednak uregulowanie prawne okazało się niezbędne podczas zawierania oficjalnych kontaktów z różnymi instytucjami, hotelami czy aby uczestniczyć w targach, podczas których nawiązywałyśmy kontakty z regionami, które planowałyśmy odwiedzić, z producentami win czy z właścicielami gospodarstw agroturystycznych. W ciągu zaledwie kilku lat naszej działalności odwiedziliśmy Piemont, Friuli-Wenecję Julijską, Umbrię, Marche i Lacjum, odbyliśmy także rejsy wzdłuż wybrzeży Ligurii, Sardynii i Kampanii. Naszym kolejnym celem będzie Apulia.”
– Żadnej Toskanii?
„Tak, żadnej Toskanii” odpowiada Halina. „Celowo wybieramy mniej znane regiony. W Polsce, ale nie tylko, Włochy utożsamiane są przede wszystkim z Toskanią, a my chcemy pokazać, że istnieją regiony równie piękne, oferujące bogatą kulturę i sztukę, wyśmienitą kuchnię i wina, a przy tym dużo tańsze.”
„Italianissima” powstała w Sopocie nie ze względu na jego szczególne związki z Italią, ale po prostu dlatego, że mieszkała tam dyrektor Hanna Baranowska i stowarzyszenie zostało zarejestrowane na jej adres. Siłą rzeczy większość wydarzeń ma miejsce właśnie w Sopocie, wyjątkiem są coroczne spotkania plenarne, które odbywają się w różnych miastach Polski. Dzięki stowarzyszeniu „Italianissima” na ulicach Sopotu coraz częściej można natknąć się na włoskie akcenty – muzykę, zapachy i smaki, nie mówiąc już o tym, że od kilku lat do tłumów Polaków, Niemców i Skandynawów zaludniających miasto każdego lata, dołącza coraz więcej Włochów. W Sopocie Włosi znajdują wszystko, czego potrzebują do szczęścia – beztroską, wakacyjną atmosferę, nastrojowe lokale, w których można miło spędzać czas aż do późnych godzin wieczornych, a także trasę spacerową o długości ponad 1 km, zwieńczoną najdłuższym w Europie drewnianym molo (511 m). I właśnie na tym deptaku, wśród zgiełku i gwaru, Włoch może poczuć się jak u siebie. Już sama nazwa deptaku, ulica Bohaterów Monte Cassino, przywodzi na myśl Italię. Miejscowi nazywają go jednak po prostu „Monte Cassino” albo „Monciak”. Kierując się w dół, w stronę morza, w miejscu, w którym ulica przechodzi w Plac Przyjaciół Sopotu, po prawej stronie zauważyć można słynną włoską Lodziarnię Milano, założoną w 1956 roku przez Oronzo De Marco i pozostającą nadal w rękach tej rodziny. Udając się w przeciwnym kierunku, ku zalesionym wzgórzom wyżej położonej części Sopotu, wśród wielu schowanych w zieleni willi, można znaleźć jedną, szczególną posiadłość, emanującą włoską atmosferą. Potwierdza to język jej mieszkańców, wystrój wnętrza, przytulność i rozchodzący się w powietrzu aromat włoskiej kawy. Właścicielami są Dario i Małgorzata Iacoponi, on – Włoch z Civitavecchia w Lacjum, ona – rodowita Polka. Kilka lat temu, po długim czasie spędzonym we Włoszech przeprowadzili się do Sopotu i wyremontowali ten dom, nadając mu unikalny włoski charakter. Kilka pomieszczeń przeznaczyli na pokoje gościnne dla turystów. „Prowadzimy jedyny w całym Sopocie pensjonat, w którym prawdziwie włoska atmosfera panuje już od śniadania”. (www.magnoliarooms.com).
W Sopocie nie brakuje również cenionych włoskich restauracji i pizzerii. Wiele z nich prowadzą Włosi. Najbardziej znane to: Tesoro, A Modo Mio, Trattoria Toscana. Dobra kuchnia włoska przywodzi na myśl stowarzyszenie „Italianissima” i starania podejmowane przez jego członków w obronie specjałów Bel Paese. Bez wątpienia także za ich przyczyną w ciągu ostatnich kilku lat Sopot nabrał odrobinę włoskości, a z biegiem czasu może stać się nawet… arcywłoski!