“PIETRO ANGELERIO – PAPA CELESTINO V”

0
1234

“PIETRO ANGELERIO – PAPA CELESTINO V”, Sztuka w jednym akcie, Rzym 2000.

Scena siódma: Rok 1293. Pietro, któremu towarzyszy Biała Gołębica, symbol Ducha Świętego, spotyka młodą kobietę podczas spaceru szlakiem w Górach Maiella. (Część 2)

PIETRO: (Robi znak krzyża)

DEMON: (Zamyka oczy)

PIETRO: Ja nigdy nie umrę! Jestem człowiekiem świadomym własnych wyborów, swojej misji i wynikających z niej konsekwencji, ale także, bez niepotrzebnej skromności, rozgłosu, które moje chrześcijańskie dzieło mi przyniosło i przynosi. Stanę się sławny. Zatem, w przeciwieństwie do ciebie, będę nieśmiertelny.

DEMON: Widzę, że twoja zachłanność nie pozwala ci już na dostrzeżenie pewnych prawd. Sława, mój drogi, nie ma nic wspólnego z nieśmiertelnością! (Pauza) A poza tym jasne, że tobie łatwiej było być pustelnikiem, niż pracować jak wszyscy.

PIETRO: Jestem po prostu realistą, jeśli tak z tobą rozmawiam. Ludzie poznali się na mojej dobrej wierze, jaką mam przy wykonywaniu mojego dzieła. Zbudowałem oratoria, klasztory, kościoły i opactwa. Istnieje pewien stworzony przeze mnie porządek klasztorny. Wszyscy znają moje święte cnoty.

DEMON: (Przerywa) Najgorsza rzecz, jaka może się przydarzyć świętemu, to być zrozumianym. A ty tak bardzo lubisz się słuchać, że…

PIETRO: Nie nadążam za tobą…

DEMON: Wiedziałem, że nie zrozumiesz. Nie miałem wątpliwości.

PIETRO: Jeśli chciałeś mi powiedzieć, że nie jestem świętym, to już to wiem.

DEMON: A jeśli ci powiem, że już niedługo zostaniesz papieżem?

PIETRO: Nie chcę cię już słuchać. Jakbyś przewiercał mi głowę szpilami. Na szczęście teraz czuję, że myślami jestem gdzie indziej, w przeciwnym razie te przeklęte szpile w końcu by mi ją przebiły!

DEMON: Chociaż zrozumieć jest tak łatwo! Wystarczyłoby zobaczyć to co jest widoczne, słuchać bez filtrowania słów.

PIETRO: Nie mogę już tak dłużej żyć. Dręczysz mnie już zbyt długo. A przede wszystkim nie chcę umrzeć w tym udręczeniu. Dlatego odejdź, tylko tym razem, raz na zawsze. Ty, twoje szaleństwo i twoja filozofia!

DEMON: Miałbym być szalony tylko dlatego, że zdjąłem moją maskę w tym waszym świecie masek?

PIETRO: Powtarzam ci: idź sobie! Chcę być sam. Szczególnie teraz, po tym obrzydliwym doświadczeniu z tobą. Muszę przywrócić porządek w mojej duszy, aby od teraz i w przyszłości korzystać z mojego życia w jeszcze bardziej prawy sposób.

DEMON: Mówisz o życiu, ty, który umierasz, który współżyjesz już ze śmiercią. Zresztą egzystowanie dla was ludzi jest cierpieniem, lepiej zaprzyjaźnić się ze śmiercią, tą która wyzwala. A twój Bóg, jeśli go kiedyś spotkasz… jasne, jest na tamtym świecie. Zatem, aby wejść w jego łaski, będzie lepiej się do niego modlić. Natomiast Śmierć, ona jest tutaj i żeby ją zwyciężyć, musicie nauczyć się ją akceptować. Tylko nie rozumiem was, księży, którzy uważacie się za powierników Najwyższej Prawdy, skoro uznajecie, że życie jest cierpieniem, dlaczego kroczycie głosząc, że małżeństwo służy do prokreacji? Prokreacja nie oznacza utrwalenia cierpienia? (Rozważa) Wszystkie niepotrzebne wysiłki, wasze…, świat jest w naszym władaniu.

PIETRO: Widzę, że nie ma jasności nawet w was, demonach, że uważacie się za powierników Najwyższej Siły.

DEMON: Wystarczy już słów! Teraz pójdziesz ze mną!

PIETRO: (Zdecydowanie) Właśnie teraz, kiedy pokazałeś mi swoją słabość, powiem ci, że „już niedługo to ja będę przy twoim zniszczeniu”.

DEMON: Powoli, powoli, niedorzeczny proroku! Tacy jak ty, nie mają wyobraźni, przez co żeby porównać was ze mną, to wy jesteście tymi, którzy przegrają. Nie zapominaj, że tym, kim jesteś teraz, ja już byłem, a tym, czym ja jestem, ty jedynie pewnego dnia będziesz mógł być! Nie mam już więcej czasu dla ciebie, ale bądź pewny, że niedługo znów się zobaczymy! (Śmieje się szyderczo, podczas gdy postać demona znika, przemieniając się znów w kobietę, która tym razem ma szczególnie słodką i uśmiechniętą twarz. Znów na niebie pojawia się Biała Gołębica)

PIETRO: (Zaskoczony) Wy?

KOBIETA: (Podczas zmiany postaci, zakrywając nogi, które pokazała chwilę wcześniej) Chciałam tylko pożartować, bracie Pietro. Mam już taki temperament do żartów. Wszyscy mnie znają, tam w dolinie, ze względu na moje wygłupy. Prawdę mówiąc potrzebuję was i waszych świętych słów. Wy, którzy jesteście tacy miłosierni i którzy potraficie uzdrowić ciało i umysł, mam nadzieję, że wysłuchacie próśb biednej grzesznej dziewczyny, pochodzącej tak jak wy z ludu, która przyszła was błagać. Już od trzech dni błąkam się po tych nieprzyjaznych górach z nadzieją, że was spotkam. Wiedziałam, że już tylko zobaczenie was będzie dla mnie błogosławieństwem. To, że mogę z Wami porozmawiać wydaje mi się cudem, łaską z nieba. Zatem wybaczycie mi moje wcześniejsze lekceważące zachowanie?

PIETRO: Oczywiście, że tak moja córko! To raczej ja byłem lekceważący i ślepy. Ktoś, chwilę temu, w tej głowie, (Dotyka głowy) powiedział mi: „Zrozumieć jest tak łatwo. Wystarczy „dojrzeć” to co jest widoczne!”. I ja, Was nie „dojrzałem”! Przytłoczony strachem, wyobraziłem sobie was…

KOBIETA: Mogę podzielić się moim rozważaniem?

PIETRO: Ależ oczywiście!

KOBIETA: „Kto jest bojaźliwy, nie pójdzie do Raju!”

PIETRO: (Zdumiony, z wyrazem twarzy kogoś olśnionego) Zaczynam sobie zdawać sprawę, że boże przesłania mogą zostać przekazane nawet poprzez naszych wrogów. Za wrogów uważam tych, z którymi staramy się walczyć i których unikamy. Dla chrześcijanina to demon jest wrogiem do pokonania. Zaś dla zakonnika, to kobieta jest czymś czego powinien unikać. Tak, wasze przesłanie było bardzo zrozumiałe. Dziękuję! (Całuje ją w policzek) Zatem powiedzcie mi jaki problem was trapi, moja córko?

KOBIETA: Może się to wam wydać paradoksalne, Ojcze, ale jestem tutaj z powodu problemu z zazdrością. Jestem zazdrosna o mojego kochanka. Wiedzcie, że jest on dużo starszy ode mnie. Ożenił się z pewną szaloną kobietą, opętaną przez demona, agresywną, sprzeciwiającą się wszystkim i wszystkiemu, która nie chciała więcej o nim słyszeć. Ona, już od wielu lat, jest pod opieką dobroczyńców z pewnego bractwa religijnego. Niedawno spotkałam tego biednego mężczyznę w poważnych kłopotach; był piękny jak słońce i elegancki jak książę. Zatem zakochałam się w nim bez pamięci. Dziś żyjemy razem, a wszyscy wiedzą o naszym związku. Teraz, oprócz niedogodności z powodu ekskomuniki Kościoła, który słusznie każe mnie i jego, moim problemem stała się bezzasadna zazdrość, która gasi jego ogromną pogodę ducha. Musze jednak zaznaczyć, że jest on silnym mężczyzną, pewnym siebie, podczas gdy ja jestem biedną dziewczyną, która z tej miłości potrafi czerpać jedynie niepokój i cierpienie.

PIETRO: Miłość jest największą tajemnicą tego świata, większą jeszcze niż tajemnica śmierci. Myli się ją z litością, z pożądaniem, z intrygą, ze strachem przed samotnością, z potrzebą matczynej opieki, z grą uwodzenia, z uczuciem pokonania, z poczuciem ochrony, z pragnieniem posiadania. A czasami także z podziwem i przyjaźnią.

KOBIETA: W takim razie czym ona jest?

PIETRO: Widzisz córko, „Miłość” jest przede wszystkim kochaniem nas samych, co nie jest niczym innym jak miłością do Boga, który nas stworzył. To jest zdolność do kochania całego świata. Jest tym, co moja córko, okazaliście mi kiedy, chociaż uznałem was za demona, wy mi wskazaliście, że „kto jest bojaźliwy nie pójdzie do raju”. „Miłość” jest zaufaniem, które mi okazaliście, kiedy mnie szukaliście, aby ze mną porozmawiać, „Miłość” jest tym, co udowodniliście, że żywicie wobec Boga, kiedy uznaliście jego władzę, akceptując pokornie jego ekskomunikę za złamanie nierozerwalności więzów małżeńskich. Okazaliście „Miłość” w momencie, w którym poczuliście czułość wobec tego mężczyzny, cierpiącego z powodu odrzucenia przez jego szaloną żonę. „Miłością” jest także wasze pełnoprawne pragnienie kochania, które tutaj przede mną pokazujecie.

KOBIETA: To prawda… ja bardzo kocham tego mężczyznę. Nie porzucę go nigdy, za nic na świecie!

PIETRO: Ech …

KOBIETA: Co natomiast „nie jest” miłością?

PIETRO: Zdecydowanie się na życie z tym mężczyzną, pomimo zakazu ze strony Kościoła i może także waszej świadomości. Wasza zazdrość, wasza zawziętość, kiedy mówicie, że nie zostawicie tego człowieka za nic na świecie… Teraz musimy się już pożegnać. Dla mnie zrobiło się już późno. Wybaczcie mi, że was tak zostawiam.

KOBIETA: Gołębica będzie wam towarzyszyć, ojcze Pietro?

PIETRO: Niech Bóg was błogosławi i zachowa zawsze taką radosną, moja córko!

KOBIETA: Jeszcze tylko ostatnia rzecz: nie moglibyście dać mi jeszcze rozgrzeszenia? Czy nie była to moja spowiedź?… Ach, rozumiem chcecie wiedzieć, czy nadal będę u boku tego mężczyzny. Czy wyrażam skruchę. Dobrze, pomyślę o tym co mi powiedzieliście, a potem dam znać Ojcu Wszechmogącemu. Was również zawiadomić?

PIETRO: (Uśmiechając się) Naturalnie! (Oddala się o kilka kroków)

KOBIETA: (Skacze na przeciw Pietra, obejmuje go z wdzięczności i całuje w policzek. Potem kieruje się w przeciwną stronę do Pietra. Zatrzymuje się jeszcze na chwilę, odwraca się, aby spojrzeć na Pietra, który się oddala.)

PIETRO: (Widząc, że z niziny zbliża się żwawym krokiem Angelo, jego wierny zwolennik, który zdyszany wspinaczką nagle się zatrzymuje) Co się stało, że przybywasz w takim pośpiechu?

ANGELO: Jestem zaniepokojony, ponieważ już od jakiegoś czasu cię szukam. Rinaldo di Gentile przybył do klasztoru Ducha Świętego i to właśnie tam cię oczekuje, aby przekazać na twoje ręce ważna wiadomość. Wydaje się, że sam władca Carlo II we własnej osobie chce złożyć ci wizytę. Chodźmy, zejdźmy natychmiast razem!

PIETRO: (Nie odpowiada, lecz zwraca się ku wzgórzu, gdzie znajduje się Klasztor Ducha Świętego)

ANGELO: Także kardynał Latino o ciebie pytał.

PIETRO: Dziękuję ci Angelo. Dziękuję, że po mnie przybyłeś.

ANGELO: (Nagle zatrzymuje się) Boże mój, wcześniej, zobaczyłem cię w objęciach tej kobiety. Ona cię całowała. To możliwe?

PIETRO: Możliwe!

ANGELO: (Idąc za Pietrem) Ci pielgrzymi podążają za tobą wszędzie, nawet tutaj wysoko w górach. A teraz wysłuchujesz również kobiety?

PIETRO: (Idąc w dalszym ciągu przed Angelo) To było ważne spotkanie. Powiedziałbym, że oświecające. Podwójne spotkanie, prawdę mówiąc. Kto wie, może nawet chciane przez Pana.

ANGELO: (Idąc za Pietrem) Jednak nasza reguła klasztorna, z resztą przez ciebie stworzona, pozwala nam teraz na kontakty z kobietami? Czy nie było to zawsze absolutnie zakazane?

PIETRO: (Nie odpowiada)

ANGELO: (Robi kilka kroków w milczeniu) Ty jesteś naszym Mistrzem, a zatem ja nie powinienem zgłaszać naszej Społeczności tego co się tu wydarzyło.

PIETRO: (Nie odpowiada)

ANGELO: (Robi jeszcze kilka kroków w milczeniu) Postępując jednak w ten sposób, tj. nie zgłaszając tego, wziąłbym udział w poważnym złamaniu naszych zasad. Jak mógłbym później żyć z tym sekretem?

PIETRO: (Nie odpowiada)

ANGELO: Rozumiesz Pietro, że nie możesz mnie o to prosić!

PIETRO: Spotkałem tę kobietę, która szukała mnie, ponieważ rozpaczliwie potrzebowała pocieszenia. Ja jej wysłuchałem i mam nadzieję, że chociaż trochę dodałem jej otuchy. Zatem, w ramach wdzięczności, ta kobieta dała mi jeden niewinny pocałunek w policzek, podczas gdy ja trzymałem ją w ramionach. Następnie pozwoliłem jej odejść. Lecz ty, właściwie dlaczego jeszcze do tej pory ją obejmujesz? (Robi kilka kroków w milczeniu) Wiedz bracie, że „Bóg dał nam w darze rozum, aby móc odróżniać dobro od zła”, lecz przede wszystkim wiedz, że „Kto jest bojaźliwy, nie pójdzie do Raju!”.