Obłoki nad Ferrarą

0
180

„Białe podłużne jak greckie łodzie ostro ścięte od spodu” – myślałem o tym cytacie, kiedy przemierzałem ceglane ulice dziedzictwa d’Estów. Fragment Herbertowskiego wiersza „Obłoki nad Ferrarą”, znanego i przywoływanego wielokrotnie, przypomniał mi przyjaciel, który cytował słowa wersów tak, jakby chciał, żebym o nich na pewno nie zapomniał. A „pamięć” w przypadku Ferrary to słowo kluczowe, którym oznaczałbym jak hasztagiem każde zdjęcie z tego tajemniczego miasta.

Ferrara leży niemalże w Wenecji Euganejskiej, od północy z tym rejonem dzieli ją zaledwie 7 km, a granicę wyznacza bieg rzeki Pad; należy jednak do Emilii-Romanii i jest największym miastem północno-wschodniej części regionu. Jej położenie niejako burzy porządek prostej linii północnych miast, ciągnących się od Piacenzy, przez Modenę, Bolonię, aż po Rimini. Stąd mam wrażenie, że Ferrara jest wyspą, miastem osobnym, na co także wskazuje jej historia. Jednym z głównych symboli Ferrary jest położony w samym centrum monumentalny, otoczony fosą Castello Estense, który przypomina o wielkim rodzie, gruntującym na tej nizinnej ziemi swoją pozycję. Powstanie budowli to dowód na coraz gorsze nastroje społeczne skierowane przeciwko wystawnemu życiu dworu. Mikołaj II d’Este z obawy przed rozruchami postanowił w 1385 roku wybudować tę twierdzę. Warto zobaczyć tamtejsze lochy jako dowód na dualizm renesansowego systemu wartości – z jednej strony wielbienia piękna, a z drugiej wielkiej okrutności. To bardzo małe pomieszczenia, ciemne, latem wilgotne, zimą mroźne. Nawet krótka wizyta potrafi przerazić. I ten chyba obraz prędzej można wywieźć z Ferrary, niż na przykład widok położonej dość niedaleko romańskiej katedry albo kampanili (podobno projektu Albertiego). Zamek został zbudowany pod koniec XIV wieku, choć jego dzisiejszy kształt to efekt przebudowy z 1544 roku, dokonanej za panowania Herkulesa II d’Este, syna Alfonsa d’Este i Lukrecji Borgii. To tutaj osiadła córka słynnego papieża, która broniła swojej siedziby przed politycznymi interesami ojca, lecz koniec XVI wieku to także dla Ferrary koniec pewnej epoki, która zostawiła miasto na długo w letargu.

Castello Estense / fot. D. Dziedziczak

Jednym z literackich „ambasadorów” Ferrary w czasach nam bliższych jest pisarz Giorgio Bassani. Opisuje zmierzch innego czasu – świat zatartej społeczności, miejsca pamięci, o które dopominają się tylko marmurowe tablice albo pozostałości getta. Bassani w swojej prozie przywołuje bowiem losy społeczności żydowskiej lat 30. i 40. XX wieku, w czasie ery faszystowskiej. Jedna z jego najbardziej znanych książek „Ogród rodziny Finzi-Continich” z 1962 roku to wejście w zasadzie do ogrodu pamięci, mierzenie się z traumą wojny i hołd dla miasta, które do dzisiaj przeszywa tajemnicza pustka. Powieść zekranizował Vittorio de Sica w 1970 roku i to jeden z filmów, do którego można bez przerwy wracać i którego niewątpliwie jednym z bohaterów jest Ferrara. Jeśli ktoś chciałby ją sobie wyobrazić, powinien pomyśleć o ceglanym mieście niskiej i gęstej zabudowy na terenie płaskim jak stół. Ferrara podobna jest np. do Rawenny i innych miast Emilii w zamiłowaniu do rowerów jako bardzo popularnym środku komunikacji miejskiej. Myślę, że na co dzień to bardzo przyjemne przemieszczać się w ten sposób wcale nie bardzo wąskimi labiryntami ulic. Wspomniany Giorgio Bassani pisał w opowiadaniu „Spacer przed kolacją” o jednej z bardziej ruchliwych ulic centrum: „[…] corso Giovecca pod koniec XIX wieku (rodzaj szerokiej drogi, w sumie raczej nieforemnej z chropowatym brukiem pasującym bardziej do jakiegoś miasteczka na nizinie niż do stolicy prowincji, przedzielonej pośrodku cienkimi, równoległymi kreskami torów tramwajowych) […]”.

Palazzo dei Diamanti

Szlakiem dawnych ulic można dotrzeć do dwóch szczególnie istotnych miejsc: Palazzo dei Diamanti oraz Palazzo Schifanoia. Pierwszy z nich mieści się przy ulicy Herkulesa I d’Este, na marginesie trzeba powiedzieć, że legendarnego władcy, księcia Modeny i Ferrary, który w latach 1478-1479 dowodził wojskami florenckimi w wojnie przeciwko papiestwu i królestwu Neapolu, wspierając Medyceuszy. Za panowania Ercolego, Ferrara przekroczyła liczbę stu tysięcy mieszkańców, rozwinęła system finansowy, stała się jednym z bardziej znaczących renesansowych dworów włoskich, goszcząc takie znakomitości ówczesnej humanistyki jak Pietro Bembo czy Giovanni Pico della Mirandola. Palazzo dei Diamanti jest niejako symbolem tego czasu, powstał pod koniec XV wieku, a dzisiaj mieści się tam Gallerie Estensi, której nie można nie odwiedzić. Na ścianach zgromadzono wizerunki najsłynniejszych przedstawicieli szkoły ferraryjskiej, która wciąż wydaje się niedoceniana, a przecież większość odbiorców kultury zna niepokojące, nieco przerysowane i dziwaczne obrazy urodzonego i zmarłego w mieście Cosmé Tury. W salach galerii warto zwrócić uwagę także na prace Francesco Cossy oraz Il Garofala. Drugi z pałaców – Schifanoia skrywa w swoich wnętrzach ściany bogato zdobione freskami, które ozdobili m. in. wymienieni wcześniej malarze – Cossa i Tura. Znalazłem informację, że podobno nazwa pałacu „Schifanoia” pochodzi od słów „schivar la noia”, czyli „unikaj nudy” – w istocie, by prześledzić bogaty cykl malowideł na pewno nie sposób się nudzić. Poświęcony był dwunastu miesiącom, a każdy z nich ukazano w trzech pasmach. To jedna wielka gloryfikacja renesansowej świeckiej narracji, dzieło stanowiące chlubę d’Estów.

Castello Estense, fot. F. Maciejowski

Wieczorem „ceglane ulice” Ferrary coraz bardziej stają się mroczne, w labiryncie trochę ze snu, trochę z jakiegoś kryminału droga prowadzi niekiedy do otwartego placu. Warto dodać, że z Ferrary pochodził Michelangelo Antonioni. Może to właśnie atmosfera rodzinnego miasta natchnęła go do częstych ujęć pustych ulic, takich, jakie oglądamy m. in. w ostatnich kadrach „Zaćmienia”. W okolicach skrzyżowania Via Piangipane i Corso Porta Reno miałem wrażenie, że doszedłem do końca świata. Wiał silny wiatry, zbliżał się zmierzch, nadchodziła burza, obok nieco zatłoczony bar, przed którym ludzie piją drinki, a poza tym cisza. Myślę, że to ona jest tutaj nośnikiem pamięci. Herbert pięknie kończy swój wiersz: „widzę jasno obłoki nad Ferrarą […] to w nich a nie w gwiazdach rozstrzyga się los”.