Słowa, których lepiej unikać (część druga)

0
313

Część pierwsza: kliknij tutaj

Powróćmy do tematu słów, których lepiej unikać, czyli neologizmów, wyrażeń, których nikt nie lubi, których „nie da się słuchać” (to zresztą kolejne nieładne, ale często używane w ostatnim czasie, zarówno w mowie, jak i w piśmie, wyrażenie. Jeśli nie można czegoś słuchać, wystarczy zatkać uszy, prawda?) 

  1. BELFIE

Po selfie nie mogło zabraknąć belfie, czyli zdjęcia, które zamiast uwiecznić twarz, skupia się na tzw. stronie B. Neologizm ten pojawił się po raz pierwszy 2 lata temu, kiedy to został opublikowany na okładce jednego z amerykańskich czasopism. Narodził się on z mody (lub też manii) celebrytów na fotografowanie swoich pośladków i udostępnianie tychże zdjęć na portalach społecznościowych. Inicjatorką trendu była Kim Kardashian, którą szybko zaczęły naśladować aktorki, modelki i wokalistki, niezwykle dumne z fotografowania tej (chyba najważniejszej) części własnego ciała. 

  1. COME DIRE

Wtrącenia (z łac. intercalaris, będące częścią serii) są wtykane tu i tam bardzo często w nieprzemyślany sposób i oddają specyfikę sposobu mówienia każdego z nas. Nie mają żadnej specjalnej funkcji ani nie nadają wartości semantycznej. Wtrącenia typu jakby to powiedzieć, zgodnie z jego funkcją, używamy w sposób poprawny, kiedy nie przychodzi nam do głowy właściwe słowo, jednak jego ciągłe używanie (a raczej nadużywanie) może być drażliwe. Nie można go zatem użyć w zdaniu: „Jestem wystarczająco, jakby to powiedzieć, przygotowany, żeby odpowiadać”, ale będzie pasowało, by zastąpić jakiś wyraz, który mamy na końcu języka lub też jeśli nie znamy właściwego słowa. Umberto Santucci, ekspert z dziedziny komunikacji, dopuszcza także jeszcze jedną możliwość użycia „jakby to powiedzieć”, a mianowicie kiedy w danym kontekście używamy cudzysłowu, np. „Twoja sukienka jest, jakby to powiedzieć, prawie oślepiająca”. 

  1. TRA VIRGOLETTE

Użycie cudzysłowu w celu ukazania pewnego dystansu do wyrazu lub wyrażenia może być bardzo skuteczne, ale także i w tym przypadku nie należy przesadzać. W rzeczywistości używamy go dość często zarówno w piśmie, jak i w mowie, aby zaoszczędzić sobie trudu znalezienia tego właściwego słowa. W szczególności niektórzy dziennikarze (ci leniwi) nadużywają cudzysłowu, co skutkuje tym, że artykuł staje się niejasny i zbyt ogólnikowy. Być może należałoby im przypomnieć, że na dłuższą metę nadużywanie cudzysłowu nie jest “fajne”.  

  1. ANCHE NO

Anche no jest wykrzyknieniem, czyli wyrażeniem rzucanym tak po prostu w czasie rozmowy (z łac. interiectio, czyli wykrzyknik), aby wyrazić emocje lub stan mówiącego i jest pozbawione związków semantycznych z innymi częściami zdania. Wyrażenie to daje się słyszeć coraz częściej. Powtarzane przez satyryków (zwłaszcza Gialappa), polityków czy dziennikarzy, pomaga odpowiedzieć na mało interesująca propozycję. W ten sposób chcemy wyrazić delikatną dezaprobatę, chcemy powiedzieć, że „możemy się bez czegoś obejść”. Assolutamente no (patrz: kącik językowy w poprzednim numerze Gazzetta Italia) wyraża natomiast zdecydowany sprzeciw i posiada tę samą wartość, co wyrażenie hiperboliczne, np. neanche per sogno – ani mi się śni, kiedy to porównuje się spójnik “neanche” („ani”), który jest niczym innym, jak fuzją „né e anche” i jest symetryczny w stosunku do anche no. 

Anche no znajdujemy także w tytułach i tekstach niektórych piosenek: Anche no z roku 2012 z repertuaru Povii (utwór kończy się wyrażeniem anche si w znaczeniu perché no, ale nie jest to aż tak popularne), a także Anche no autorstwa rapera Rayden (Marco Richetto) z 2009 roku. 

Alternatywą dla anche no jest ma anche no, wyrażenie, w którym to ma odpowiada za przeciwstawną wartość, wprowadzającą pewną korektę, np. w zdaniu „Włochy wychodzą z G8? Skądże znowu!”  («Forexinfo.it», 23/10/2013).

Ma anche no było tytułem niedzielnego programu telewizyjnego emitowanego przez kilka miesięcy na kanale La7 i prowadzonego przez Antonello Pirosiego. Jest to kolejny dowód na to, w jaki sposób moda i maniery językowe są upowszechniane głównie przez telewizję. 

Zważywszy na to, że nie mamy odwagi odpowiedzieć komuś po prostu „nie”, uciekamy się do jego złagodzenia poprzez anche. Zwykłe tak już nie wystarcza i stąd też dochodzi do nadużywania absolutnie (patrz: kącik językowy w poprzednim numerze Gazzetta Italia). Widząc tę zależność między mediami masowymi i rozprzestrzenianiem się neologizmów, frazesów i mody językowej, można stwierdzić, że prawie wszystkie słowa, które już teraz chcielibyśmy wyrzucić do kosza, pochodzą z prasy lub telewizji, rozpowszechniane właśnie przez tych „którzy z zawodu powinni dawać przykład rygorystycznej kompetencji językowej” (Diego Marani, Il Sole 24 ore). A skądże znowu!