Made in Italy… po polsku Podróż pomiędzy alternatywnymi i/lub nieprawdopodobnymi użyciami języka włoskiego

0
2180

Gian Marco Mele

Podróżując po Polsce wzdłuż i wszerz natrafiamy często na coś niezmiennego i nagminnego. Chodzi mianowicie o nazewnictwo włoskie, stosowane przez różne podmioty. Afisze reklamowe, szyldy na sklepach, nazwy na etykietach, menu w restauracjach, strony internetowe, stacje telewizyjne przypominają nam, że nie brakuje Włoch w Polsce, i że sprzedają się, a może są używane do sprzedaży… czegoś innego?

Branże, których najbardziej dotyczy to zjawisko to oczywiście sektor restauracyjny, rolno-spożywczy, modowy, kosmetyczny, jednak owy fenomen wykracza poza nie i dotyka wszystkich sektorów towarowych i usługowych, będąc źródłem niespodzianek.

Wszyscy biorą w tym udział: korporacje, polskie przedsiębiorstwa małe, duże i średnie, indywidualni specjaliści i firmy rodzinne. Marka włoska, jakakolwiek by nie była, ma dobre wzięcie wśród konsumentów lub przynajmniej ładnie brzmi i łatwo kojarzy się z każdego rodzaju produktem i usługą.

Niestety można stwierdzić, że energiczna i entuzjastyczna chęć oddziaływania na fantazję konsumenta poprzez odwoływanie się do Włoch, wprowadziła pewne niejasności, delikatnie mówiąc. Wielu włoskich obserwatorów zauważa językowe i logiczne niespójności, które z pewnością umykają przeciętnemu polskiemu konsumentowi.

Pewna grupa na Facebooku, „Italiowski Made in Italy po Polsku”, zbiera materiały, aby lepiej pokazać jak powszechne jest stosowanie nazw włoskich w celach komercyjnych.

Gdyby tak odbyć podróż w wyobraźni, w głąb tego co jest zdefiniowane jako Made in Italy po polsku, od czego musielibyśmy zacząć? Na początek restauracje i supermarkety, ale podróż ta mogłaby nas zaprowadzić wszędzie tam, gdzie tylko sięga fantazja w wyszukiwaniu czegokolwiek, co brzmi po włosku, a nie ma tu żadnych ograniczeń, wierzcie mi!

Menu restauracji ‘inspirowanych Włochami” są największym źródłem pułapek językowych. Ktoś postanowił zaproponować (jednakże bez wyjaśnienia o czym mowa) FARFALLE DI CONCRETTO, PENE AL POLLO, PENE AL PESTO, itd. (pene – z wł. penis, zostawiam czytającemu ocenę, jak te zdania brzmią w uchu Włocha…). Co się zaś tyczy pizzy wybieramy pomiędzy PROSCIOTO, VILLAGIO, PIKANTE, SORPRESSA, INFIMIO, PIACCIONA, DECORARE, CON CRIMINI. Jako deser polecam pucharek lodowy BIANNERO, MIRACOLLO, TESORO DI BOSCO GRANDE. Niekwestionowanym księciem menu pozostaje pizza PIZZA PEPPERONI, obecna we wszystkich szanujących się pizzeriach ”włoskich – nie włoskich” , gdzie pepperoni cudownie zmienia się w salami różnej grubości.

Ktoś w Warszawie spiesząc się, by otworzyć restaurację włoską, nie sprawdził zgodności rodzaju i umieścił na szyldzie napis RISTORANTE ITALIANA. Bardzo liczne i zróżnicowane są nazwy restauracji inspirowane językiem włoskim: TRATTORIA RUCOLA, PARMA, LA TORRE, DA GRASSO. Oddzielnym przypadkiem jest pewien ktoś, kto być może chciał uczcić 2 czerwca (święto Republiki Włoskiej) przez cały rok i nazwał restaurację REPUBBLICA ITALIANA.

Na półkach z produktami z żywnością znaleźliśmy sos “bolognese” ASPIRO, ketchup NAPOLI, makaron SOPRANO, makaron VITALIA, ser tarty PARRANO, pierożki LA COLLORE, przystawki VICCINI, jogurt VITELLO, świeczki zapachowe LA RISSA, wermut TOTINO BIANCO, kawę MILANO STULE i SICILIA STYLE, perfumy LUCCA CIPRIANO i BRUNO BANANI, dezodorant LORETO, pizza APETITO. Pizza GUSEPPE (sic!) (znanej firmy międzynarodowej nie omieszkała przedstawienia się publice polskiej jako prawdziwa pizza „włoska”.

Jeżeli chodzi o modę, widzieliśmy już sklepy nazywające się SIZARRO, INTIMO, ESSENSA, DONO DA SCHEGGIA, MODESTA. Można nosić buty VENEZIA, BASSANO lub GINO ROSSI, skarpety CARLO MASSIMO, koszule GIACOMO CONTI.

Szkoła nauki jazdy IMOLA, i nie chodzi tu o miasteczko w Emilia-Romania, a raczej o tor wyścigowy F1, na którym uczący się jazdy, wyobrażają sobie wygraną z kursantami innej szkoły nauki jazdy o skromnej nazwie MARIO.

Firmy ochroniarskie ROMA i JUVENTUS mogłyby wskazywać, że chodzi o jakieś spotkanie piłkarskie, a IMPERO chroni grających ze stylem i autorytetem.

IMPERO to także marka produkująca sanitariaty do łazienek.

W pokoju dziennym możnaby rozsiąść się na kanapie ETNA, wszedłszy do domu przez drzwi marki PORTA (z wł. drzwi).

Osobny rozdział należy poświęcić fascynacji związanej z mafią. Do niezliczonych pizzerii i restauracji CORLEONE i IL PADRINO lub COSA NOSTRA, dodajmy też ciastka AL CAPONE lub MAFIJNE.

Wiele z tych nazw ma przypadkowo brzmienie włoskie lub jest słowem podobnym do włoskiego, które nie ma żadnego związku z Włochami lub Made in Italy. Inne natomiast powołują się jasno na Włochy, a do nazewnictwa handlowego dodają podtytuły po włosku i logo odwołujące się do flagi trójkolorowej (często odwróconej) lub niezastąpionego krajobrazu wsi toskańskiej. W tym przypadku producent chce skłonić konsumenta do myślenia, że produkt jest włoski.

Zastanówmy się, komu jest na rękę to użycie nazw włoskich w handlu w Polsce i ile kosztuje na poziomie ekonomicznym nazewnictwo włoskie produktów i usług, które włoskie nie są, ale za takie chciałyby uchodzić.

W następnych numerach będziemy starać się kontynuować podróż po ”mrocznych sklepach”, co zbadaliśmy w niewielkim tylko procencie, żeby zrozumieć w szczegółach zjawisko fałszywego Made in Italy i odkryć prawdziwą wartość, którą nienamacalna idea Italii może za sobą nieść.