La mia Roma

0
881

La mia Roma

Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. Moje ścieżki również mnie tam zaprowadziły, kiedy któregoś lata postanowiłam odkryć prawdziwe oblicze Wiecznego Miasta. Pojechałam sama, żeby nikt nie mówił mi gdzie iść i co robić. Chciałam powoli delektować się miastem i korzystać w każdej chwili z luksusu zmiany planu zwiedzania. Wróciłam zimą i wiosną. Brakowało jedynie jesieni do kolekcji, ale nie to było moim celem (choć cudownie jest obserwować jak światło różnych pór roku zmienia oblicze miasta). Rzym celnie trafił w moje serce. Okazało się, że oprócz zabytków, które znają wszyscy, każda uliczka opowiada swoją historię, za każdym rogiem kryje się niespodzianka, która odbiera ci mowę. Poza tym warto wiedzieć, że ten, kto zwiedza miasto w pojedynkę, spotyka najdziwniejsze osobistości na swojej drodze. Rzym w ogóle pełen jest dziwaków, ale samotni turyści szczególnie ich przyciągają, jakby na czole mieli napisane: mam czas, opowiedzcie mi swoją historię. W ten sposób poznałam Anioła (dosłownie i w przenośni, ale to materiał na oddzielne opowiadanie), pana, który, nieprzypadkowo rzecz jasna, recytował mi utwory Mickiewicza. Spotkanie na ulicy nazwanej imieniem wielkiego polskiego wieszcza do czegoś zobowiązuje. Poznałam także staruszka przekonanego, że pochodzę z Francji i usilnie mówiącego do mnie w tym języku. Niestety, nie udało mi się wyprowadzić go z błędu.

Nie jestem pewna, czy wystarczyłoby mi miejsca do opisania wszystkich spotkanych osobliwości, w każdym razie lista jest długa.

Patrząc na Rzym z perspektywy turysty chłoniesz wszystko i wszystko ci się podoba: zapachy, smaki, zabytki, fakt, że dosłownie jesteś zanużony w antycznej historii, podoba ci się nawet dialekt rzymski! Mimo wszystko czułam niedosyt, nie wystarczyło mi turystyczne i tłoczne rzymskie oblicze. Chciałam tam zamieszkać i poczuć jego prawdziwą atmosferę. Znalazłam kurs krytyki filmowej, który i tak od jakiegoś czasu planowałam rozpocząć, spakowałam walizki i wyjechałam. Pamiętam słowa przyjaciela, który popierał gorąco moją decyzję i uważał, że wyjazd będzie z pewnością wspaniałym doświadczeniem, ale niejako przestrzegł mnie również, że odwiedzać Rzym turystycznie i mieszkać w nim, to dwie oddzielne kwestie. Nie bardzo wiedziałam wówczas, co chciał mi przez to powiedzieć.

Wyjechałam z umysłem i sercem otwartymi na nowe i nieznane, z konkretnym planem, którego nie pozwoliłam nikomu zburzyć. Pierwszą trudnością, na jaką trafiłam, było wytłumaczenie ludziom, dlaczego się przeprowadziłam: wszyscy stąd wyjeżdżają, a ty postanowiłaś tu zamieszkać, zwariowałaś?! – Być może. Bez względu na ogólne niezrozumienie i sceptyczne nastawienie wszystkich wokół, zaczęłam zdobywać miasto, tak jak ono zdobyło mnie. Oczywiście kosztowało mnie to sporo wysiłku. Dużo energii poświęciłam na znalezienie pracy, która pozwoliłaby mi się utrzymać i połączenie jej z moimi prawdziwymi pasjami. Nie było to łatwe. Żeby rozwijać swoje pasje, trzeba znaleźć zajęcie, które ci to umożliwi. Wszystko dodatkowo komplikuje komunikacja miejska: wiecznie spóźnione autobusy, strajkujący przynajmniej raz w miesiącu transport publiczny. Męczące i błędne koło. Dopiero te doświadczenia sprawiły, że zrozumiałam słowa przestrogi mojego przyjaciela.

Mimo wszystko nie poddałam się i udało mi się zbudować swój świat. Zdobyłam doświadczenie zawodowe, o którym nawet nie marzyłam i przede wszystkim spotkałam przyjaciół, bez których wszystko to, co zrobiłam nie miałoby sensu. To chyba ogólnie obowiązująca reguła: to właśnie ludzie tworzą dane miejsce i sprawiają, że czujesz się jak w domu! Dzięki nim masz podwójną satysfakcję, kiedy uda Ci się pokonać przeszkody i stworzyć własną przestrzeń w obcym kraju (a później satysfakcja jest potrójna, gdy udaje Ci się po raz kolejny, a potem raz jeszcze…).

A kiedy po wszystkich wzlotach i upadkach spacerujesz wzdłuż Forum Romanum i obok Koloseum, sytuacja wydaje Ci się odrobinę surrealistyczna i nie wiesz, czy cofnęłaś się w czasie, czy nadal żyjesz chwilą obecną. Każda dzielnica kryje zakamarki, które przywołują wspomnienia i emocje. Dopiero wówczas czujesz, że możesz powiedzieć: la mia Roma.