W zakamarkach duszy Neapolu
Założony przez Greków w VII wieku p.n.e, Neapol zyskał miano jednego z najważniejszych miast Wielkiej Grecji, do czego przyczyniło się korzystne położenie wśród bujnych dolin chroniących port, oraz łagodny miejscowy klimat. Przemierzając niezliczone biegnące wąsko jedna obok drugiej uliczki, jesteśmy świadkami spotkania się akcentów architektonicznych typowych dla licznych kultur, które panowały w Neapolu na przestrzeni lat. W 1734 roku miasto za siedzibę obrała królewska dynastia Burbonów, która odtąd sprawowała pieczę nad ogromnymi zbiorami dzieł sztuki i zabytkami archeologii. Jest to uzasadnienie wpisu Neapolu na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Przemierzając ulice Neapolu, wpadamy w wir ludzi i gwar odgłosów miasta, które wkrótce zaczyna dzielić się z nami opowieściami. Usłyszy je ten, kto przystanie na chwilę i będzie potrafił z dyskrecją wsłuchać się w to spontaniczne skrzypienie szeptanych opowiadań z życia codziennego. To pierwszy obraz, który maluje przed nami “porowate” miasto, którego tkanka socjo-antropologiczna wypisana jest na twarzach mieszkańców, zbyt często postrzeganych w ramach nieaktualnych już stereotypów.
Państwo-miasto opisywane przez licznych podróżników Grande Tour; miasto stworzone z biegnących według osi pionowej warstw, miasto “nieskąpane przez morze” i wielokrotnie “zranione niemal do śmierci”, w którym współistnieją ze sobą odwieczne przeciwieństwa, ale gdzie mieszka też nieporównywalne piękno, które wprawia w osłupienie widza podziwiającego krajobraz na zatokę. Zanim zanurzymy się w jego prawdziwe czeluście, stworzone przez place, kościoły i zabytki, radziłbym rozpocząć od wspięcia się na wyżyny San Martino i spojrzenia stamtąd na zatokę: stąd można podziwiać dwa symboliczne zabytki, które nic sobie nie robią z upływu czasu i czujnym okiem czuwają nad metamorfozą, którą przechodzi Neapol: zamek Sant’Elmo i klasztor San Martino.
Z wysokości wzgórza najlepiej można dostrzec gęsty układ lawiny ulic, rozciągających się od Posillipo w Pizzofalcone (gdzie początkowo biło serce greckiego Neapolis od V wieku p.n.e.) aż po skonstruowany na przestrzeni czasu układ stratyfikacji architektonicznej, która nadaje kształt dzisiejszej metropolii.
Stąd możemy zagłębić się już w splot ulic przemierzając cadri i decumani (tak nazywane są najstarsze miejskie ulice) docierając do ulicy Toledo, która przecina hiszpańską część miasta, a której charakterystyczny układ geometryczny tworzą ciasno splatające się i osnute tajemnicą dzielnice quartieri spagnoli. Rozwikłanie ich supła budzi ciekawość zwiedzającego, który odtąd nie może nie zatrzymać się na każdym rogu wobec miliona niespodzianek.
W ten sposób docieramy do podziemnej części miasta, gdzie na odkrycie czeka wiele tajemnic Napolu, by po chwili wrócić znów na powierzchnię i zobaczyć na własne oczy cuda rzeźbiarstwa, jak choćby Cristo velato autorstwa Sammartino w osnutej tajemnicą Kaplicy Księcia San Severo. Wyruszając w dalszą wędrówkę z placu San Domenico Maggiore, należy koniecznie zatrzymać się na pyszną kawę w zabytkowej cukierni Scaturchio, a wreszcie pobłądzić między zaułkami San Gregorio i San Lorenzo, gdzie kwitnie królestwo tradycji rzemieślniczej szopki bożonarodzeniowej.
Wybierając wśród przepychu niezliczonych tradycyjnych pizzerii i gospód, miejsc idealnych na przerwę obiadową, najlepiej zatrzymać się na moment w pizzerii Di Matteo. Wystarczy obserwować przez chwilę tłum oczekujących na stolik gości zgromadzonych już przed lokalem, by przekonać się, że jedyny rodzaj rezerwacji, jak tu działa, to krzyknięcie na głos swojego własnego imienia! Między uliczkami poruszamy się niczym bohaterowie opowiadania, którego wielowątkowa fabuła powoli znajduje swoje rozwiązanie u stóp ulicy Mezzacannone, gdzie siedzibę ma jeden z najstarszych uniwersytetów w Europie, założony w 1224 roku przed Federico II oraz pełna książkowych perełek sztuki i architektury biblioteka Casa del Salvadore, której wejścia chroni zabytkowy, jedyny w swoim rodzaju renesansowy dziedziniec.
Podczas spaceru główną ulicą przecinającą miasto docieramy do Duomo oraz połączonej z nim kaplicy San Gennaro, poświęconej patronowi neapolitańczyków; symbolu kultu sacrum i profanum zastrzeżonego dla wiernych i laików. Podziwiać tam można również bogatą kolekcję sztuki rzeźbiarskiej (w złocie i brązie), wspaniały skarb zaklęty w czasie, zachowany dzięki datkom możnych i władców. Spacerujemy z tego miejsca w kierunku Maschio Angioino, który stanowi symboliczną reprezentację miejscowej władzy królewskiej, a którego zmieniająca się nazwa (np. na Castel Nuovo) podążała śladem losów kolejnych zasiadających na tronie Neapolu dynastii. Kilka kroków od zamku i już jesteśmy u stóp Palazzo Reale: radzę wejść do środka schodami Picchiatti, aby następnie zwiedzić pełne przepychu wnętrza i w końcu dotrzeć do Biblioteki Narodowej z widokiem na zatokę. I tak nie można zapomnieć o wizycie w znajdującym się naprzeciwko Gallerii Umberto I Teatro San Carlo, jednym z antycznych teatrów europejskich, osławionym dzięki swojej historii muzycznej i pięknie architektonicznym. W tej urokliwej enklawie, mijając malutki plac Trieste e Trento, docieramy do Piazza Plebiscito, skąd możemy podziwiać rzucającą się w oczy ramę portyku z kopułą kościelną poświęconą San Francesco di Paola.
Nieodłączny punkt wizyty to spacer wzdłuż morza ulicą Caracciolo. W końcu można poczuć zapach morskiej bryzy, podziwiać z oddali wyspę Capri, a następnie udać się do Borgo Marinari, wysepki, której strzeże potężny Castel dell’Ovo, w którym zmarł ostatni cesarz rzymski Romulus Augustus w 476 roku n.e, pozbawiony władzy przez Odoakra. To posępna data, wieszcząca upadek Imperium Rzymskiego. Przebywając w tamtej jakby zawieszonej na wodzie części miasta, można docenić w pełni miejscową sztukę kulinarną, przebierając wśród niezliczonych restauracji. Już sam zapach wydobywający się z kuchni zachęca do przyjęcia zaproszenia.
Poza zaproponowanym szlakiem turystycznym, istnieją jeszcze tysiące innych! Jakkolwiek ekscentryczna byłaby prawda, jaką opowiada nam o sobie miasto, zawiera się w niej wiele przekrzykujących się nawzajem wątków narracyjnych, które niestrudzenie odkrywają przed nami niezliczone odcienie tamtejszej rzeczywistości, zawsze zmiennej, utkanej z głosów i kolorów ciągle odznaczających się swoją specyfiką i których “ciągle jest się spragnionym”, jak śpiewa jeden z najbardziej trafnych i oryginalnych tłumaczy ich specyfiki, Pino Daniele.