(tłum. Katarzyna Kurkowska)
Nieodparta ironia, poziom godny Woody’ego Allena, aktorzy (Owen Wilson, Imogen Poots, Jennifer Aniston) arcyprzekonywujący w swoich rolach! Peter Bodganovich, w trzecim filmie na Festiwalu w Wenecji, podarował publiczności znakomitą komedię “She’s funny that way” (poza konkursem), która z pewnością okaże się hitem kasowym. Śmiejemy się nawet zanim padnie żart, bo same sytuacje są przezabawne, a gra aktorska – radośnie teatralna, zgodna z fabułą filmu. Fascynujący reżyser z Broadwayu, Arnold Albertson, z nawykiem ratowania kobiet z opresji, wciąga niechcący do swojego życia piękną call girl (Imogen Poots), która marzy o byciu aktorką. Szkoda tylko, że pewien stary sędzia ma obsesję na punkcie czaru tej samej call girl, która z kolei w tym samym czasie chodzi na terapię do kochanki scenarzysty, który… pracuje z reżyserem. Krótko mówiąc, jak już pewnie zauważyliście, wychodzi z tego niezły galimatias nieprawdopodobnych sytuacji, którym pikanterii dodaje fakt, że ojciec scenarzysty wciela się w rolę detektywa opłacanego przez starego sędziego (oczarowanego ‘pozytywną energią’ call girl) i śledzi każdy krok uroczej Imogen Poots, która z kolei ma za zadanie wnieść odrobinę magii do życia smutnych mężczyzn… Jak tylko film “She’s funny that way” wejdzie do kina, pędźcie, aby go zobaczyć!
Ameryka twarda i pełna cynizmu przedstawiona jest klarownie przez Ramina Bahrani w filmie “99 Homes” (w konkursie); jawi się tam jako bezlitosne państwo, które kocha zwycięzców i nie znosi przegranych, zwłaszcza tych biednych. Reżyser zmusza widza do ciągłego zadawania sobie pytania: jaki jest akceptowalny poziom nieszczerości, gdy chcemy uratować swoją sytuację finansową będąc na skraju przepaści?
W konkursie bierze też udział dokument “The look of silence” Joshuy Oppenheimera, poświęcony dramatowi dyktatury wojskowej w Indonezji, która poniosła za sobą masakrę tysięcy cywili podejrzanych o bycie komunistami. Film, który opowiada (tak jakby to jeszcze było komukolwiek potrzebne) w stylu dziennikarskiego reportażu co oznacza polityka zagraniczna USA, czyli przerażającą wolę niesienia „demokracji” w Azji jako sposób na niedopuszczenie do władzy przeciwnika, którym w tamtych czasach (1965) byli komuniści. Amerykański imperializm i rosnący w siłę islamizm połączone w jedno, aby pokonać tych, którym bliska była idea sprawiedliwości społecznej, oskarżonych o bycie groźnymi wywrotowcami. Film-protest, który być może warto obejrzeć przed wakacjami na Bali.
Fragment “She’s funny that way”: http://paolozennaro.com/gazzettaitalia/4184.mov